Minister rolnictwa Marek Sawicki będzie jeszcze raz rozmawiał z Marianem Jureczką, swoim czeskim odpowiednikiem w sprawie dodatkowych kontroli, które służby naszych południowych sąsiadów zarządziły wobec polskich produktów.
- Będę z ministrem rolnictwa rozmawiał, bo nie można stosować pozaprawnych środków dyskryminujących żywność z Polski - powiedział w poniedziałek w Brukseli szef resortu.
Sawicki przekonywał, że im ostrzej występują czescy politycy, czy działacze związkowi, tym społeczeństwo czeskie coraz bardziej przekonuje się do polskich produktów. - Do Czech sprzedajmy rekordowe ilości naszej żywności - zwrócił uwagę minister.
Polityk PSL rozmawiał z Jureczką już w miniony wtorek. Czeski minister powiedział wówczas, że instrukcja została przygotowana bez jego wiedzy. Zapewnił też, że "nie ma dyskryminacyjnego podejścia wobec określonych artykułów pochodzących z poszczególnego kraju członkowskiego lub kraju trzeciego".
Sawicki uznał, że wyjaśnienia czeskiego ministra są wystarczające i zamykają sprawę. Jak się okazuje jednak nie do końca.
Specjalna instrukcja, którą otrzymały czeskie służby, wydana przez Departament Kontroli Laboratoryjnej i Certyfikatów Państwowej Inspekcji Rolnej w Czechach, zaleca szczególnie dokładne kontrolowanie artykułów spożywczych pochodzących z Polski.
Została wydana w związku z zakazem importu do Rosji żywności z UE. Wymieniono w niej konkretne towary, na które inspektorzy mają zwrócić szczególną uwagę, m.in.: owoce i warzywa (w szczególności jabłka), mięso i wyroby mięsne, mleko i nabiał, ryby oraz ich przetwory.
Od 1 stycznia do 9 grudnia czeskie służby przeprowadziły ponad 32 tys. kontroli, z tego 4,5 tys. dotyczyło polskich produktów, do których nie było żadnych zastrzeżeń. Niemieckie towary sprawdzono 3120 razy, mimo że kraj ten jest największym eksporterem żywności do Czech.