Rolnicy blokowali drogi. Teraz muszą tłumaczyć się w sądach
Od kilku tygodni wręcz lawinowo przybywa spraw sądowych uczestników zimowych protestów. Gospodarzom grożą wysokie grzywny.
Jedna z największych w kraju blokad znajdowała się na drodze krajowej nr 2 w pobliżu miejscowości Zdany.
Blokada drogi w pobliżu domu ministra Sawickiego
Podobne sprawy toczą się również w kilkunastu innych sądach w woj. mazowieckim i lubelskim. Stefan Szańkowski, przewodniczący mazowieckiego oddziału NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych w rozmowie z Katolickim Radiem Podlasie podkreśla, że osobiście uczestniczył w kilku rozprawach, które - w jego ocenie - nie powinny mieć miejsca.
Organizacje związkowe, które zagrzewały rolników do blokad podkreślają, że zimowe protesty były odpowiednio zgłoszone, a przez to legalne. Co innego sądzą urzędnicy m.in. z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W opinii związkowców, sprawy sądowe i grzywny nakładane na rolników mają za zadanie zastraszyć gospodarzy, aby ci już więcej nie wyszli na drogi. Suchej nitki nie zostawiają także na policjantach, którzy - w ich ocenie - "przypomnieli sobie o wykroczeniach dopiero po wielu tygodniach".
Jak informuje Radio Podlasie, związkowcy starają się zapewnić stającym przed sądami rolnikom pomoc prawną. - Jeżeli dostajemy informację o takiej rozprawie, wysyłamy na nią naszego prawnika, uczestniczymy też często sami jako władze związku. Nie zawsze jest to możliwe, bo czasami te sprawy odbywają się w różnych miastach w zbliżonym czasie. Prosimy wtedy o przełożenie terminu rozprawy lub odroczenie - tłumaczy Stefan Szańkowski.