Oprawcy psów w rękach policji
Czasy, gdy w gospodarstwach można było robić ze zwierzętami, co się chce na szczęście bezpowrotnie minęły. Przekonują się o tym zwłaszcza krewcy właściciele psów, co potwierdzają zdarzenia z ostatnich tygodni.
Funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Zelowie (woj. łódzkie), podczas wykonywania czynności w innej sprawie, dowiedzieli się o zabójstwie zwierzęcia. 21-letni mieszkaniec gminy Zelów miał zabić psa siekierą, a zwłoki zakopać na terenie posesji.
Przewoził martwe i wycieńczone bydło z połamanymi nogami
Mundurowi na miejscu zabezpieczyli siekierę, na której były ślady krwi. Nie znaleźli jednak poszukiwanego mężczyzny, który prawdopodobnie od chwili popełnienia przestępstwa ukrywał się. Młodzieniec wpadł jednak niebawem w zasadzkę i trafił do aresztu. Usłyszał zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem, do czego się przyznał. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
Przed sądem będzie odpowiadał także 26-latek, który zadzwonił na komendę policji w Wałczu (woj. zachodniopomorskie) i sam zgłosił, że zabił psa. Mundurowi potwierdzili to na miejscu - w pomieszczeniu gospodarczym leżało martwe zwierzę, zawinięte w worek foliowy.
Mieszkaniec województwa mazowieckiego, który przebywał u swojej rodziny był nietrzeźwy (miał ponad promil alkoholu w organizmie). Tłumaczył, że uśmiercił psa, bo ten go denerwował i wcześniej zabił kurę.
Transporty grozy. Zobacz, jak przewozi się jagnięta z Polski do Włoch
Trudną sytuacją materialną motywował natomiast swój bestialski czyn 34-latek z gminy Międzyrzec Podlaski (woj. lubelskie). Mężczyzna dzwoniący na policję poinformował, że w jego obecności znajomy usiłował utopić w misce trzy szczenięta.
Zawiadamiający uniemożliwił mu to i wyszedł po pojemnik, by zabrać pieski. Gdy wrócił jedno ze szczeniąt już nie żyło. Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna zabił wcześniej cztery psiaki i usiłował utopić dwa kolejne. Wskazał również miejsce zakopania trzech zwierząt bowiem jedno wyrzucił do rzeki. Został zatrzymany do wyjaśnienia.
Pod policyjnym dozorem znalazł się również mieszkaniec Czaplinka (woj. zachodniopomorskie). Pijany 32-latek kuchennym nożem obciął psu uszy. Usłyszał zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Okaleczony zwierzak trafił do schroniska.
Pod opiekę pracownika schroniska dla zwierząt i weterynarza pieska przekazali też policjanci z Andrespola (woj. łódzkie). Na jednej z posesji zauważyli w zarośniętej części plandekę, pod którą na krótkim łańcuchu uwięziony był czworonóg.
Protestowali przeciwko transportom żywych zwierząt
Zwierzę cały czas przebywało na dworze - bez względu na warunki atmosferyczne, ponadto było niedożywione, na ciele miało otwarte rany, a jego ogólny wygląd wskazywał na wyczerpanie. Właściciele (40-latek i jego 31-letnia partnerka) nie zapewnili mu również stałego dostępu do wody. Może grozić im kara nawet trzech lat pozbawienia wolności.
Czteromiesięczny szczeniak został natomiast zabrany pijanemu (ponad 2 prom.) mieszkańcowi Kęt (woj. małopolskie). Według zgłoszenia mężczyzna miał ciągnąć za sobą skomlącego pieska. Na miejscu mundurowi zauważyli, że szczeniak jest wystraszony i ma poranione łapy, a ponadto chwilę wcześniej zwymiotował na chodnik prawdopodobnie z powodu zbyt ciasnej obroży.
Z kolei stróże prawa z Opola Lubelskiego (woj. lubelskie) otrzymali zgłoszenie o przywiązanym do drzewa w lesie kundelku. Zwierzę było uwiązane na bardzo krótkim pasku, a ponadto było wygłodzone i zaniedbane. Śledczy szukają właściciela czworonoga.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl