Nowoczesna ma pomysł na rolnictwo. Chce powiększyć gospodarstwa
Wspieranie rozwoju gospodarstw produkcyjnych, zwiększenie wielkości gospodarstw rolnych przez prywatyzację zasobów ANR - to część propozycji dla rolnictwa i rozwoju wsi przedstawionych w środę przez Nowoczesną.
- Dla osób mieszkających na wsi marzeniem, oczekiwaniem jest to, by wieś nie była skansenem. Aby wieś była miejscem gdzie można godnie żyć, mieć pracę i z tej pracy żyć - podkreślił w Sejmie Paweł Rabiej z zarządu Nowoczesnej. Dodał, że program partii dotyczący rolnictwa właśnie w tę stronę zmierza. Wyraził też nadzieję, że propozycje będą satysfakcjonowały zarówno duże, wytwórcze gospodarstwa, jak i te mniejsze.
Obrót ziemią zamarł, a ceny spadły. Ustawa czeka na wyrok
Paweł Dakowski, sekretarz zespołu ekspertów Nowoczesnej ds. rolnych poinformował, że ugrupowanie chce przede wszystkim wspierać gospodarstwa produkcyjne. - Takie, które w naszej opinii będą sprzedawały rocznie na rynek produkty o wartości powyżej 50 tys. zł. Chcielibyśmy, aby ci rolnicy byli traktowani w UE tak jak rolnicy z krajów starej "15", aby otrzymywali takie same dopłaty - zadeklarował.
Dodał, że Nowoczesna chce też rozmawiać o rozwiązaniach systemowych dla rolników, którzy dzisiaj mają małe gospodarstwa. - Chcielibyśmy, aby wielkość gospodarstw w Polsce w ciągu najbliższych lat wzrosła ze średnio 10 hektarów do 20. Chcemy to zrobić przede wszystkim przez prywatyzację gruntów, które dziś są w zasobach Skarbu Państwa i są zarządzane przez Agencję Nieruchomości Rolnych - mówił Dakowski. Rolnicy, którzy obecnie dzierżawią tę ziemię mieliby prawo pierwokupu oraz przysługiwałaby im ulga przy zakupie tej ziemi.
Dakowski poinformował, że aby zapobiec spekulacjom Nowoczesna proponuje wprowadzenie 50-proc. podatku od zysku ze sprzedaży tej ziemi, jeśli rolnik zrobiłby to wcześniej niż przed upływem 15 lat od jej nabycia.
Rolnicy, którzy przekażą gospodarstwa dostaną wsparcie
Nowoczesna proponuje też, by gospodarstwa powyżej 300 ha mogły przejść na ogólne zasady płacenia podatków, a ich właściciele zostaliby objęci powszechnym systemem ubezpieczeń społecznych. - Mniejsze gospodarstwa nadal płaciłyby podatek rolny - zaznaczył ekspert.
Wskazywał, że wieś to nie tylko rolnictwo. - Chcielibyśmy, aby na wsi powstawały miejsca pracy niezwiązane z rolnictwem. Poprzez system podatkowy, poprzez ulgi podatkowe chcielibyśmy zaprosić przedsiębiorców do zakładania firm na terenach wiejskich. Trzeba zadbać o to by młodzi ludzie w poszukiwaniu dobrej pracy nie musieli opuszczać rodzinnych stron - podkreślił.
Posłanka Paulina Hennig-Kloska punktowała politykę PiS w kwestii rolnictwa. Jak mówiła wśród "głównych grzechów" partii rządzącej jest to, że "po raz pierwszy w historii funkcjonowania systemu dopłat bezpośrednich w Polsce został przekroczony ustawowy termin wypłat tych dopłat, czyli 30 czerwca. To oznacza, że rolnicy, by rozpocząć nowy sezon musieli często zaciągnąć dodatkowe kredyty i pożyczki, by móc zakupić środki ochrony roślin i inne produkty niezbędne do produkcji - stwierdziła.
Stare gospodarstwa to oazy ptasiej bioróżnorodności
Zwracała uwagę na trudną sytuację na niektórych rynkach rolnych, np. na rynku mleka. - Opłacalność mleka w Polsce spadła wręcz drastycznie. Rolnicy sprzedają dzisiaj mleko poniżej kosztów produkcji - zauważyła. W ocenie posłanki rząd nie przedstawił żadnej strategii rozwiązania tego problemu.
Posłanka Nowoczesnej przypomniała też, że na skutek wejścia ustawy o obrocie ziemią rolną zablokowano obrót ziemią. - W wielu województwach po 1 maja nie dokonano żadnych transakcji sprzedaży ziemi na wsi - zaznaczyła. Dodała też, że spółki Skarbu Państwa, m.in. Elewarr, zaniżają ceny zboża w trakcie tegorocznego skupu. - Dla rolników oznacza to, że będą borykać się nie tylko z niższymi plonami, ale także z niszą ceną, którą uzyskają ze skupu - wskazała.
Hennig-Kloska uznała, że najlepszym podsumowaniem ośmiu miesięcy rządów PiS na wsi jest ostatnia aukcja koni arabskich w Janowie Podlaskim. - Ta aukcją to wstyd i hańba dla polskich hodowców. Z aukcji uzyskani ok. 1/3 zysków w porównaniu z rokiem ubiegłym; połowy koni nie sprzedano - podkreśliła na koniec.