Fikcja w klasyfikacji ziemi. Raport NIK jest jednoznaczny
Starostowie nie wywiązują się z roli strażników bezcennego zasobu naturalnego, jakim jest ziemia rolna i leśna. Skutkuje to zaniżaniem klasy ziemi, odprowadzaniem mniejszych podatków i unikaniem opłat za wyłączenie gruntów z produkcji rolnej lub leśnej - przekonuje Najwyższa Izba Kontroli.
Klasyfikacja gleboznawcza gruntów, za którą odpowiedzialni są starostowie, tworzący i utrzymujący ewidencje gruntów i budynków (EGiB), ma wpływ na wiele spraw.
Więcej ziemi dla rolnika. Można sprawdzić, gdzie są wolne grunty
"To na podstawie tych danych odbywają się prace związane m.in. z planowaniem przestrzennym, wymiarem podatków, oznaczaniem nieruchomości w księgach wieczystych, statystyką publiczną, gospodarką nieruchomościami czy wreszcie ewidencją gospodarstw rolnych. Od rzetelności danych ewidencyjnych zależą stawki podatku rolnego, należności i opłaty roczne z tytułu wyłączenia gruntu z produkcji rolnej lub leśnej czy prawidłowość przeznaczania gruntów rolnych na cele nierolnicze lub nieleśne" - wylicza NIK.
Właśnie dlatego Izba postanowił zbadać te kwestię. A nie bez znaczenia były wcześniejsze wystąpienia rzecznika praw obywatelskich o braku w przepisach kryteriów wyboru oraz wymagań co do osób wykonujących gleboznawczą klasyfikację gruntów. W gruncie rzeczy klasyfikatorem może być dowolna osoba upoważniona przez starostę.
NIK wzięła pod lupę 10 z 19 starostw powiatowych woj. kujawsko-pomorskiego, biorąc pod uwagę grunty publiczne (nie ma uprawnień do kontrolowania własności osób prywatnych) oraz lata 2015-2020.
Średnia 50 tysięcy za hektar już blisko. Znamy aktualne ceny ziemi
"Istotne nieprawidłowości stwierdzono w każdym ze starostw i dotyczyły 94 proc. skontrolowanych postępowań, czyli 478 przypadków na 511 zbadanych. Uchybienia zaczynały się już na etapie wyboru klasyfikatorów. Z powodu braku regulacji ustawowej sposób postępowania starostów był niejednolity. Połowa skontrolowanych starostów działała w sposób nietransparentny, ponieważ nie określiła i nie podała wymogów, jakie musi spełniać kandydat na klasyfikatora” - wytykają inspektorzy.
Co ciekawe, grunty przeważnie oceniali klasyfikatorzy wskazani nie przez starostów, lecz przez osoby lub instytucje wnioskujące o przeprowadzenie klasyfikacji. Było tak w przypadku 77 proc. zbadanych postępowań. A w 41 proc. spraw z udziałem klasyfikatorów wskazanych przez wnioskodawców protokoły z czynności w terenie sporządzane były przed wszczęciem postępowań w starostwie, czyli de facto z pomięciem tego organu.
"Nie dziwi więc to, że kontrolerzy NIK oraz powołani biegli i specjaliści, po oględzinach w terenie, wykryli dane niezgodne ze stanem faktycznym w 88 proc. operatów (dokumentów klasyfikacyjnych). W 10 z 16 zbadanych operatów zaniżono klasę bonitacyjną gleb. Jak wyliczyli kontrolerzy, przy uwzględnieniu wyników kontroli rozpoznawczej, nieprawidłowe sklasyfikowanie tylko tych gruntów, które zostały zbadane w terenie pozbawiło skontrolowane samorządy 204,8 tys. zł dochodów budżetowych. Jednocześnie w 334 zbadanych sprawach gleboznawcy byli opłacani przez właścicieli gruntów, którzy rozliczali się z nimi bez wiedzy starostów" - przedstawia Izba.
Obrazu całości dodaje fakt, że w każdym ze skontrolowanych starostw kontrola wykryła nieprawidłowości w kwestii prowadzenia oraz aktualizowania ewidencji gruntów i budynków. Różnica w naliczeniu podatków, spowodowana nieterminowym wprowadzeniem zmian do ewidencji, wyniosła łącznie 3,4 tys. zł na niekorzyść podatników.
Do tego można doliczyć długotrwałe zawiadamianie organów podatkowych o zmianach danych w ewidencji (w 46 proc. zbadanych postępowań, czyli w 233 z 511) czy nieterminowe wydawanie decyzji o ustaleniu klasyfikacji gruntów (265 z 511). Na terenie 6 powiatów zaniechano sklasyfikowania z urzędu 763 ha gruntów, 538 ha zmeliorowanych i 225 ha niesklasyfikowanych.
Wnioski pokontrolne w tych sprawach NIK skierowała do ministra rozwoju, pracy i technologii oraz starostów.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś