Energetyka, szczególnie wodna, raczej nie uniknie opłat za korzystanie z wody, które będą wynikały z nowego Prawa wodnego - mówi wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski.
Energetyka, szczególnie wodna, raczej nie uniknie opłat za korzystanie z wody, które będą wynikały z nowego Prawa wodnego - mówi wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski.
Konieczność wprowadzenia takich opłat zakłada prawo Unii Europejskiej, które ma implementować do naszych przepisów m.in. kontrowersyjny art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej.
Stanowi on, że wszyscy korzystający z wody mają za to płacić. Sposób naliczania opłaty nie ma jednak znaleźć się bezpośrednio w nowym Prawie wodnym, lecz w rozporządzeniu do niego.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości w niedawnym wyroku w sprawie Niemcy kontra KE wskazał, że płacić za wodę powinni ci, którzy negatywnie wpływają na wody. W przypadku, jeżeli woda wraca do środowiska, często lepszej jakości, takiej opłaty być nie powinno.
Gawłowski poinformował PAP, że po tym wyroku resort zwrócił się do ministerstw rolnictwa, gospodarki i skarbu, aby te na podstawie orzeczenia ETS wskazały, w jakich przypadkach nakładanie opłat byłoby zasadne, a w jakich nie.
Wiceminister ocenił, że wątpliwości w nakładaniu opłat za korzystanie z wód dotyczą np. hodowców ryb. Chodzi o ustalenie, czy działalność hodowców karpi i pstrągów negatywnie oddziałuje na stan wód. Według wiceministra zgodnie z ekspertyzami, jakie docierały do resortu, z opłaty można byłoby zwolnić np. hodowców karpi.
W przypadku hodowców pstrągów taka opłata mogłaby być nałożona, ponieważ hodowla bezpośrednio wpływa na rzeki. Karpie w odróżnieniu od pstrągów hodowane są w zbiornikach stałych. - Ale sprawa nie jest jeszcze przesadzona. Zaczynamy konsultacje społeczne i czekamy na wszelkie glosy, także w sprawie opłat - powiedział Gawłowski.
Pytany o to, czy energetyka może być zwolniona z takich opłat, przyznał, że może być to trudne. Wskazał, że dotyczy to szczególnie energetyki wodnej. Gawłowski powiedział bowiem, że ten rodzaj pozyskiwania energii wykorzystuje specyficzne konstrukcje (np. stopnie spiętrzające), które bezpośrednio wpływają na rzeki.
Wiceminister zapewnił jednak, że ewentualne opłaty "nie będą zbyt problematyczne" dla podmiotów, które będą musiały je ponosić.