Szparagi mogą zostać na polach. Polacy nie przyjeżdżają do pracy
Nadrenii Północnej-Westfalii, największemu skupisku hodowli szparagów w Niemczech, grozi niedobór rąk do pracy z powodu koronawirusa. Przez zamknięcie granic nawet 5 tys. pracowników sezonowych z Polski może nie dotrzeć na tamtejsze uprawy.
"Wczoraj z Polski przybyło trzech mężczyzn, ale to nie wystarczy" - opisuje sytuację pytana przez "Bild" rolnik Anne Unterhansberg z Mulheim.
Rośnie problem nielegalnego zatrudnienia na wsi
Jak dodaje, Polacy, którzy zdecydowali się na przyjazd nie mają dzieci i liczą się z ryzykiem pozostania w Niemczech na dłużej. Inni nie mogą tego zrobić z powodu opieki nad dziećmi lub po prostu się boją.
- Polacy przyjeżdżają do nas od 15 lat. To prawie jak rodzina. Próbowaliśmy w przeszłości z niemieckimi pracownikami. To, niestety, się nie sprawdziło. Zgłosiło się za mało chętnych do tego rodzaju prac - mówi Unterhansberg. W jej opinii, przyczyną tego stanu nie jest wykorzystywanie pracowników, bo oferowane płace znacznie przewyższają niemiecką płacę minimalną.
Niemieccy dziennikarze opisują, że na uprawy rolnika Franza-Petera Allofsa z Geldern dotarło dotychczas 9 pracowników z Polski. Natomiast w trakcie sezonu, który rozpocznie się na początku kwietnia, rolnik będzie potrzebował 80 osób przy zbiorach na 60 hektarach pól - relacjonuje "Bild".
Z powodu możliwej absencji polskich pracowników, rolnicy do których dotarli reporterzy przygotowują się do samodzielnych prac na polach. Bild pisze, że rolnicy obawiają się nie tylko braku rąk do pracy, ale również braku zamówień.
- Gdy restauracje są zamknięte, potrzeba mniej szparagów. Musimy teraz z dnia na dzień przyglądać się sytuacji. Nawet jeżeli doszłoby do zbiorów, to należy liczyć się z dużymi stratami, jeśli gastronomia zatrzyma się z powodu koronawirusa - mówi jeden z rozmówców dziennika.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś