Rozwój energetyki wiatrowej zagrożony przez nową ustawę
Nowa ustawa dotycząca farm wiatrowych może ograniczyć wzrost energetyki wiatrowej w Polsce. Przy ograniczeniu odległości turbiny od zabudowań do 2 km, możliwości obszarowe inwestycji zostaną ograniczone do 30 tys. ha.
Tym samym moc elektrowni wiatrowych, którą obecnie szacuje się na 5,2 GW, może do 2020 roku wzrosnąć do zaledwie 6,5 GW. Farmy wiatrowe staną się mniej atrakcyjne dla prywatnych inwestorów, a zainteresowane nimi będą tylko duże spółki państwowe.
Ustawowe uderzenie w prosumentów
Obecnie udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii elektrycznej wynosi 13-15 proc. Największe szanse na spełnienie celów OZE dawał rozwój energetyki wiatrowej. Na koniec 2015 roku dane URE wskazywały, że moc elektrowni wiatrowych sięgnęła 4,5 GW. Obecnie może być to 5,2 GW w całkowitej mocy OZE na poziomie ponad 7 GW. Poza elektrowniami wiatrowymi inne źródła zielonej energii stanowiły niewielki procent.
- W Polsce nie możemy już mieć więcej wody, bo przecież nie zalejemy pewnych obszarów. Mikroinstalacje to raczej uzupełnienie, ale jednak nic istotnego. W perspektywie następnej dekady to będzie albo biomasa, albo wiatr. Jeśli wprowadzimy ograniczenie dotyczące budowy farm to w OZE będzie zwyciężała biomasa - tłumaczy Świrski.
[WIDEO] Mówi prof. Konrad Świrski, ekspert ds. energetyki, prezes zarządu Transition Technologies
NIK o farmach wiatrowych. Potrzebna zmiana prawa
Jeszcze niedawno prognozy wskazywały, że jeśli energetyka wiatrowa będzie rozwijać się w podobnym tempie co obecnie, to w 2020 roku zainstalowana moc sięgnie 9, a nawet 13 GW. Nowa ustawa wiatrakowa ten wzrost znacznie ograniczy. Wiatraki nie będą mogły powstawać w odległości od zabudowań sięgającej 10-ciokrotnej wysokości wiatraka. Dla największych obecnych instalacji, jednocześnie najbardziej efektywnych ekonomicznie, oznacza to skuteczne zablokowanie nowych inwestycji.
- Zapisy odległościowe radykalnie ograniczają liczbę miejsca, gdzie można postawić nowe wiatraki. Dane Instytutu Ochrony Środowiska wskazują, że w ten sposób redukujemy w całej Polsce potencjalny obszar do 30 tys. ha. To zmniejsza liczbę możliwych inwestycji, a to oznacza wyższe ceny i dramatyczny spadek atrakcyjności energetyki wiatrowej - ocenia ekspert.
Analizy IOŚ wskazują, że przy ograniczeniu turbiny wiatrowej od zabudowań do 1 km potencjalne obszary lokalizacji elektrowni wiatrowych to 800 tys. ha, czyli 2,6 proc. powierzchni. Przy odległości do 2 km, będzie to już zaledwie 0,1 proc. powierzchni.
Na mniejszej dynamice rozwoju elektrowni wiatrowych zyskają elektrownie na biomasę, które po wiatrowych odpowiadają za największy udział w OZE (ok. 1,3 GW). Zdaniem prof. Świrskiego zmiany w prawie wpłyną również na większą koncentrację wytwórców OZE w obecnych koncernach. Trudniej będzie natomiast zaistnieć na rynku nowym graczom.
- Więcej będzie się produkowało z biomasy, więcej we współspalaniu, w dużych kotłach energetycznych. Jednocześnie farmy wiatrowe staną się mniej atrakcyjne dla prywatnych inwestorów. Wygrają na tym duże koncerny energetyczne, które mogą produkować biomasę w specjalnych kotłach albo przez współspalanie, ale mogą też inwestować w farmy wiatrowe. Dla nich te regulacje nie będą tak bardzo bolesne, mogą poczekać dłużej na zwrot z inwestycji - przekonuje na koniec prof. Konrad Świrski.