Zabieg T1 i skracanie pszenicy ozimej na Zamojszczyźnie
Na plantacjach pszenicy ozimej będących w dobrej kondycji pojawiło się już pierwsze kolanko, czyli krótko mówiąc nadszedł czas na regulację wzrostu. Natomiast jak do tej pory raczej bezdeszczowa pogoda w rejonie Hrubieszowa nie sprzyja rozwojowi patogenów.
Znaczenie dla budowania plonu może mieć na chwilę obecną jedynie pojawiająca się na niektórych plantacjach septorioza liści występująca tam, gdzie wcześniej były obserwowane uszkodzenia mrozowe. Mączniak prawdziwy zbóż, czy fuzaryjna zgorzel podstawy źdźbła występują jak na razie sporadycznie.
Nawożenie żyta azotem w drugiej dawce
W minionym tygodniu rozpocząłem opryski środkami grzybobójczymi oraz regulatorami wzrostu, łącząc te dwa zabiegi agrotechniczne w jednej mieszaninie zbiornikowej. Wyjazd opryskiwacza poprzedziłem objazdem wszystkich pól z pszenicą ozimą w celu oceny stanu ogólnego roślin oraz fazy rozwojowej. A stan plantacji jest w tym roku ogromnie zróżnicowany. W chwili powstania tego tekstu około połowy zasiewów pszenicy ozimej kwalifikowało się do wykonania zabiegu skracania. Mówię tu tylko o plantacjach, które zostały zasiane we wczesnym terminie od 15 do 20 września na stanowiskach po rzepaku ozimym, pszenicy i soi, oraz nie ucierpiały znacząco w skutek noworocznych mrozów. Na stanowiskach po buraku cukrowym oraz tam, gdzie uszkodzenie mrozowe roślin było większe, pszenica znajduje się jeszcze w końcowej fazie krzewienia i oprysk retardantem będzie można wykonać nie wcześniej niż za tydzień.
Ponadto na części pól wskazane było wykonanie, bądź to na całej powierzchni, bądź tylko punktowo korekcyjnego zabiegu herbicydowego. Jesienią stosowałem cztery różne preparaty i niestety jeden z nich wykazał się niską skutecznością w zwalczaniu zachwaszczenia. Nie bez znaczenia była też generalnie bardzo łagodna zima sprzyjająca szybszemu rozpadowi w glebie substancji aktywnych herbicydów.
Nawozy – tylko tyle, ile potrzeba
Przyjęło się, że faza końca krzewienia i początku strzelania w źdźbło jest też orientacyjnym termin zastosowania drugiej dawki nawozów azotowych. W okolicach Hrubieszowa wciąż doskwiera niedobór opadów i wierzchnia warstwa gleby jest bardzo słabo uwilgotniona. Dlatego azot w formie saletry amonowej wysiewałem „pod deszcz”. Opady nie były co prawda wielkie, bo najpierw spadło raptem 2 mm, a noc później 3 mm deszczu, ale mam nadzieję, że było to wystarczające do wsiąknięcia nawozu w glebę na tyle głęboko, iż będzie on dostępny dla roślin. Zdecydowałem się na saletrę amonową, ponieważ jest ona praktycznie najłatwiej rozpuszczalną formą azotu, nie licząc oczywiście roztworu saletrzano-mocznikowego (RSM), którego ja akurat nie stosuję.
***
Krzysztof Panasiewicz, absolwent SGGW w Warszawie na kierunku rolnictwo. Prowadzi gospodarstwo o powierzchni około 200 ha w miejscowości Brodzica (gmina Hrubieszów), uprawia pszenicę, rzepak, burak cukrowy i soję.