O skutkach rosyjskiego embarga – rozmowa z profesorem Eberhardem Makoszem

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: Anna Rogowska | redakcja@agropolska.pl
10-12-2015,10:55 Aktualizacja: 10-12-2015,11:01
A A A

Rosyjskie embargo dotknęło cały sektor branży ogrodniczej. Jednak najbardziej dotknęło ono polskich sadowników, gdyż wprowadzone przez naszych wschodnich sąsiadów zakazy zmieniły sytuację na krajowym rynku jabłek.

Polski rząd, a przede wszystkim przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy prowadzili działania zmierzające do znalezienia nowych rynków zbytu dla polskich jabłek. W przedsięwzięcie to aktywnie włączył się także Związek Sadowników RP, Unia Owocowa oraz przedstawiciele największych grup producenckich z całego kraju. Efektem tych działań jest znaczący wzrost eksportu jabłek na nowe rynki.

Embargo było okazją do promocji krajowych owoców i warzyw na lokalnym rynku. Różne organizacje realizowały kampanie edukacyjne mające na celu skłonienie rodaków do zakupu polskich produktów objętych zakazem eksportu. Znacznie zwiększyło się ich spożycie. Niektórzy twierdzą, że polskie jabłka nigdy jeszcze nie były promowane na taką skalę, jak po wprowadzeniu embarga i to praktycznie na całym świecie. Ogromną rolę odegrał też internet i ludzie, inicjujący rozmaite akcje, w które włączali się zwykli konsumenci i różne firmy.

jabłka,sadownictwo,sad,przechowywanie,owoce,SKS

Trzeba się przygotować na dłuższe przechowywanie jabłek

Tegoroczne zbiory jabłek dobiegają końca. Nawozy dolistne zawierające cynk i bor należy zastosować możliwie jak najszybciej po zbiorze owoców, aby składniki pokarmowe zostały wchłonięte w odpowiedniej ilości. Preparaty bogate w bor oraz cynk...

Nadal trwają działania mające na celu uniezależnienie eksportu polskich jabłek od rosyjskiego zakazu. To wszystko jest bardzo ważne, ale równie ważną rzeczą jest to, że w produkcji jabłek nastąpił poważny zwrot. Do niedawna kluczowym zadaniem sadowników był wzrost produkcji owoców. Ten etap się zakończył. Aktualnie głównym priorytetem jest poprawa ich jakości, gdyż nowe rynki zbytu to także i nowe wymagania jakościowe. Czy polscy sadownicy są w stanie sprostać tym oczekiwaniom?

Anna Rogowska.: W ubiegłym roku Rosja nałożyła embargo na polskie warzywa i owoce. Wysoka zależność od rosyjskiego rynku zmusiła polskie władze do szybkiego szukania nowych rynków zbytu. Jak ocenia Pan te działania? Co przez blisko półtora roku udało się zrobić?

Prof. Eberhard Makosz.: Oczywiście, można nawet powiedzieć, że władze bardzo dużo zrobiły w zakresie poszukiwania nowych rynków zbytu. Wkład pracy Ministerstwa Rolnictwa, a przede wszystkim ministra Sawickiego i prezesa Maliszewskiego w rozwiązanie tej trudnej sytuacji jest nieoceniony. Oni tak naprawdę otwarli polskie jabłko na świat. Zdobyto rynki, o których przed wprowadzeniem embarga w ogóle się nie mówiło, na które dostarczaliśmy śladowe ilości owoców. Na przykład poza Europę eksportowano 2 tys. ton, w zeszłym sezonie już po wprowadzeniu zakazu eksportu na wschód, 20 tys. ton jabłek. W ciągu roku udało się zwiększyć eksport poza UE dziesięciokrotnie. Naprawdę dużo w tej sprawie zrobiono. Dalej trwają spotkania z przedstawicielami rządów różnych państw, prowadzone są negocjacje, zawierane nowe umowy. Wzrósł także eksport polskich jabłek do krajów UE.

Mirosław Maliszewski, Związek Sadowników RP, mateusz szczurek

Sadownicy nie chcą płacić podatku VAT

Producenci jabłek nie chcą płacić podatku VAT za owoce wycofywane z rynku. Część z nich mogą przechowywać w chłodniach lub przeznaczać na cele charytatywne w zamian za unijne pieniądze, będące wsparciem dla poszkodowanych przez rosyjskie embargo....

A.R.: Czy według Pana, embargo było szansą dla rozwoju tych nowych dróg zbytu i nowych możliwości?

E.M.: To była podstawowa szansa! Właśnie embargo zmusiło do szukania nowych rynków i te rynki znaleziono. Dzięki temu zakazowi sadownicy zaczęli zupełnie inaczej myśleć – zaczęli dbać o jakość oferowanych owoców. Przecież przez embargo zwiększyło się, między innymi, także spożycie jabłek w Polsce, bo wzrosło zainteresowanie naszymi owocami. Tak taniej, skutecznej i szerokiej promocji jabłek jeszcze w Polsce nie było, jak po ogłoszeniu embarga. Embargo nie przyniosło nam wielu szkód. Ono nawet spowodowało i powoduje nadal dopasowanie się do nowych oczekiwań, do nowych rynków. Byliśmy przyzwyczajeni do wymagań wschodniej Europy. Są one zupełnie inne. Sytuacja zmusiła sadowników do poprawy jakości owoców. Do tej pory był to zaniedbywany aspekt produkcji – poprawa była niepotrzebna, gdyż większość produktów znajdowała zbyt, niezależnie od ich jakości. To się skończyło i nie wszyscy sobie z tym radzą, powiedzmy sobie szczerze nie wszyscy się z tym zgadzają, ale ci sadownicy, którzy myślą o biznesie perspektywicznie, dla których produkcja jabłek jest podstawowym źródłem dochodu, szybko się przestawili i osiągają spektakularne sukcesy.

A.R.: Nowe rynki zbytu to także i nowe wymagania. Czy na chwilę obecną dysponujemy niezbędną ilością jabłek odpowiadających potrzebom nowych rynków?

E.M.: Niestety nie.

A.R.: Dlaczego?

E.M.: Bo tam obowiązują zupełnie inne standardy. Znacznie wyższe. Na przykład w krajach arabskich obowiązują najwyższe na świecie oczekiwania względem jakości owoców. Nasi nowi konsumenci oczekują czerwonych, słodkich jabłek. Odbiorcy, nie tylko z Bliskiego Wschodu, ale z całego świata, łącznie ze wschodem Europy, najbardziej akceptują odmianę Gala. Tę odmianę można sprzedać wszędzie w dobrej cenie. Polska produkcja nastawiona była na odmianę Idared. Gala to tylko 10 % naszej produkcji. To mało. W tej chwili w Polsce nie można kupić drzewek tej oczekiwanej przez rynek odmiany, trzeba je sprowadzać zza granicy. I dobrze, że tak jest. To jest konieczność, żeby na tych rynkach znaleźć zbyt na nasze jabłka. Musimy sprostać tym oczekiwaniom.

Poleć
Udostępnij