Białko na polach
Do końca 2015 r. potrwa rozpoczęty w 2011 r. program badawczy „Ulepszanie krajowych źródeł białka roślinnego, ich produkcji, systemu obrotu i wykorzystania w paszach”. Naukowcy chcą dać rolnikom nowe lub ulepszone odmiany roślin strączkowych i nowe metodyki uprawy.
Cel jest jeden – zwiększyć powierzchnię uprawy roślin strączkowych z obecnych 200 tys. do 500 tys. ha, co ma się przełożyć na zwiększenie produkcji krajowego białka z roślin strączkowych z obecnych 170 tys. do ok. 300 tys. ton rocznie. Gdy do tego dodamy 200 tys. t białka rzepakowego i 150 tys. t białka z suszonych wywarów, produkcja krajowego białka paszowego już za kilka lat ma wynieść 650 tys. ton rocznie. To zmniejszy import poekstrakcyjnej śruty sojowej z Ameryki Południowej, pochodzącej w znacznej części z odmian zmodyfikowanych genetycznie. Sprowadzamy jej teraz ok. 2,2 mln t rocznie w cenie 2000–2200 zł za tonę (i dodatkowo poekstrakcyjną śrutę słonecznikową – 300 tys. t oraz mączki rybne – 30 tys. t rocznie).
- Problem w tym, że kilogram białka w poekstrakcyjnej śrucie sojowej jeszcze kilka lat temu kosztował 2,50 zł, a w ubiegłym roku już 5,50 zł. Tymczasem koszt wyprodukowania kilograma białka krajowego na przykład z łubinu żółtego wynosi 2,20 zł – przypomniał Ryszard Kamiński, zastępca dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie podczas konferencji „Uprawa roślin strączkowych źródłem dochodów” 15 lutego w Strzelnie.
Tuczniki z Chin i Indii
- Ceny śruty sojowej rosną, ponieważ Chiny i Indie zaczęły rozwijać produkcję wieprzowiny, w związku z tym bardzo zwiększył się popyt na białko paszowe – wyjaśniał Roman Białachowski, wiceprezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
- Musimy zachować nasz wysoki poziom eksportu wieprzowiny, ale uniezależnić się od śruty sojowej i korzystać z krajowych źródeł białka – przekonywał dyrektor Kamiński.
O tym, że produkcja roślin strączkowych w Polsce jest – zdaniem specjalistów - możliwa świadczy fakt, że rozwijają ją nasi sąsiedzi: na Ukrainie systematycznie rośnie areał soi, we Francji i w krajach nad Dunajem rośnie powierzchnia upraw motylkowatych drobnonasiennych. - Także w Polsce na 200-300 tysiącach hektarów możemy uprawiać tradycyjne, ale ulepszone odmiany roślin strączkowych, a na 200 tysiącach hektarów soję – stwierdził Roman Białachowski i udowadniał, że ulepszone odmiany łubinu czy grochu dadzą 3-6 ton nasion z ha. - Teraz na polach widzę tylko zboża i rzepak, a w zmianowaniu konieczne są rośliny strączkowe. Po strączkowych zboża bez specjalnych nakładów dają nawet 8-10 ton ziarna z hektara.
Kapryśny groch
Naukowcy muszą dać rolnikom narzędzie – czyli nowe technologie uprawy strączkowych. - Zanim ruszył wieloletni program ulepszania roślin strączkowych, od 1999 roku prowadziliśmy doświadczenia nad ich uproszczoną uprawą – przypomniał prof. Jerzy Szukała z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Niestety, żyjemy w takim klimacie, że nie możemy na wielką skalę uprawiać soi, tylko rodzime gatunki roślin strączkowych. A one są kapryśne. Dlatego ewentualne uproszczenia w uprawie każdy rolnik powinien dopasować do warunków swojego gospodarstwa, a także do jego wyposażenia w maszyny.
Prof. Szukała przekonywał gospodarzy, że w latach, w których korzystnie rozkładają się opady można osiągnąć wysokie plony grochu i łubinu w uprawie bezorkowej lub przy siewie bezpośrednim i zwracał uwagę na dodatkowe korzyści: - Plony pszenicy ozimej po strączkowych na glebie IV klasy sięgają 6 ton z hektara – pokazywał wyniki doświadczeń. - Rzepak ozimy dał 3,5 tony z hektara. Średnie plony zbóż bez żadnych dodatkowych nakładów były o 9 dt z hektara wyższe niż w zmianowaniu, w którym zboża stanowią 75 procent. Jeśli w zmianowaniu zboża mają 50 procent i strączkowe 50 procent, o połowę zmniejszają się nakłady na ochronę zbóż i na nawożenie, ponieważ łubin wiąże od 96 do 165 kilogramów na hektar czystego azotu z powietrza. Przeliczcie to na cenę saletry amonowej czy mocznika – zachęcał rolników.
Soja najsmaczniejsza
Poekstrakcyjna śruta sojowa to jednak najlepsza pasza – ma dobry smak, dobrej jakości białko (46 proc.), tylko 6 proc. włókna i żadnych składników antyżywieniowych. A taka poekstrakcyjna śruta rzepakowa zawiera 35 proc. białka, aż 12 proc. włókna i substancje antyżywieniowe, łubin żółty - 44 proc. białka, 14 proc. włókna i składniki antyżywieniowe. Dlatego koncentraty z nasion strączkowych trzeba wzbogacać, uszlachetniać.
- I dlatego 3/4 białka paszowego pochodzi z Brazylii, Argentyty i USA – mówił prof. Andrzej Rutkowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Jesteśmy uzależnieni od gazu ze wschodu i od białka z zachodu. Naszym zadaniem jest opracowanie receptur koncentratów wysokobiałkowych na bazie nasion roślin strączkowych, produktów rzepakowych i suszonych wywarów. Roczne zapotrzebowanie na nie może wynieść nawet 60 tysięcy ton.
W gospodarstwach rolnych mamy ponad 2 mln sztuk drobiu, dlatego to drób zużywa 70 proc. pasz przemysłowych. - Jesteśmy „drobiarskim tygrysem Europy”, ponieważ zajmujemy pierwsze miejsce w produkcji brojlerów kurzych i trzecie miejsce w produkcji mięsa indyczego. Co trzecie jajo i co trzeci kilogram mięsa drobiowego eksportujemy. Wysyłamy produkty drobiowe do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Szwajcarii, do Czech – bo nasze są najtańsze – przypomniał prof. Rutkowski. - Ale zboże jest drogie, soja droga i energia coraz droższa, więc to może się szybko zmienić.
20 proc. pasz przemysłowych zużywa produkcja trzody. - Tak niewiele, ponieważ rolnicy żywią tuczniki głównie zbożem z gospodarstw – wyjaśniał prof. Rutkowski. - Ale świnia to zwierzę polityczne. Jak się hodowla nie kalkuluje, gospodarze blokują drogi, a państwo uruchamia skup interwencyjny. Po co więc kombinować, jak obniżyć koszty, skoro można wyjść na drogi i spalić stare opony?
Świnia na rzepaczku nie pojedzie
Prof. Rutkowski przyznaje, że nie możemy sobie pozwolić na rezygnację z importu śruty sojowej. - Na naszym rzepaczku świnia nie pojedzie, zresztą brojlery też nie – mówi. - Ale jeśli tylko o 25 procent zmniejszymy import soi, to w kieszeni naszych rolników zostanie miliard złotych, który do tej pory wydajemy na importowaną śrutę.
Jakie jeszcze korzyści przyniesie rolnikom uprawa roślin strączkowych?
- Wzrost plonu ziarna następczej rośliny zbożowej o 0,5-1 tony z hektara, zmniejszenie dawki azotu mineralnego pod roślinę następczą o 20-25 procent, zmniejszenie kosztów ochrony rośliny następczej o 1/4, zmniejszenie kosztów uprawy ziemi pod roślinę następczą nawet o 1/3 – wyliczał prof. Janusz Prusiński z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego. - Natomiast korzyści niewymierne to: regeneracja materii organicznej, poprawa struktury gleby, jej kompleksu sorpcyjnego, aktywności biologicznej oraz uruchomienie składników położonych głębiej, trudno dostępnych dla innych roślin. Te niewymierne korzyści z roślin strączkowych wprowadzonych do zmianowania obliczane są na 350-400 euro z hektara.
GMO od końca 2016 roku
Specjaliści przypomnieli, że decyzja o możliwości stosowania GMO w paszach w Polsce obowiązuje tylko do końca 2016 r. - Dlatego Ukraina, Rosja i Serbia rozwijają produkcję niemodyfikowanej soi – czują, że na ten surowiec już niedługo znacznie zwiększy się popyt – mówi prof. Prusiński.
Nasi rolnicy, kiedy podejmą decyzję o uprawie strączkowych, muszą dobrze dopasować gatunek i odmianę do warunków gospodarstwa. W Krajowym Rejestrze mamy 77 odmian roślin strączkowych: 27 grochu siewnego, 12 bobiku, 9 łubinu żółtego, 19 łubinu wąskolistnego, dwie łubinu białego, cztery wyki siewnej, jedną wyki ozimej i trzy soi. - Najlepiej plonujące odmiany grochu siewnego ogólnoużytkowego to: Tarchalska, Batuta, Mecenas i Audit, grochu siewnego pastewnego (peluszki): Hubal, Turnia i Model, łubinu żółtego: Mister, Dukat i Baryt, a łubinu wąskolistnego: Tango, Dalbor, Heros i Zeus – uważa prof. Prusiński.
Na gleby najsłabsze nadaje się łubin żółty i wyka ozima, na średnie – peluszka, łubin biały i łubin wąskolistny, a na dobre i bardzo dobre: bobik, wyka siewna, groch siewny i soja. Problemem jest jednak niewielka produkcja kwalifikowanego materiału siewnego. W sezonie 2012/13 trafiło na rynek 8387 t nasion, natomiast przy założeniu, że obsiejemy 500 tys. ha potrzeba będzie 25 tys. ton kwalifikowanego materiału siewnego.
Program wieloletni „Ulepszanie krajowych źródeł białka roślinnego, ich produkcji, systemu obrotu i wykorzystania w paszach” obejmuje cztery obszary badawcze:
- badania genetyczne – zwiększenie stabilności i jakości plonu wysokobiałkowych roślin strączkowych;
- badania agrotechniczne – nowe trendy w agrotechnice roślin strączkowych i sposoby zwiększania opłacalności uprawy;
- badania żywieniowe – krajowe białko roślinne w żywieniu zwierząt monogastrycznych;
- badania ekonomiczne – ekonomiczne uwarunkowania rozwoju produkcji, infrastruktury rynku i organizacji obrotu, a także opłacalności wykorzystania roślin strączkowych na cele paszowe w Polsce.
Wyniki prac badawczych umożliwią:
- usunięcie wad roślin strączkowych oraz wprowadzenie nowych technik selekcji, a w konsekwencji umożliwienie wyhodowania ulepszonych odmian o bardziej stabilnych i jakościowo lepszych plonach nasion;
- poprawienie jakości materiału siewnego odmian roślin strączkowych;
- wskazanie rolnikom najlepszych rozwiązań technologicznych, uwzględniających opłacalność uprawy roślin strączkowych i motylkowatych drobnonasiennych na cele paszowe i nasienne;
- wprowadzenie nowych, udoskonalonych rozwiązań w agrotechnice roślin strączkowych zwiększających wykorzystanie ich potencjału plonotwórczego i chroniących środowisko glebowe przed degradacją;
- wsparcie dla zrównoważonego rolnictwa poprzez zwiększenie bioróżnorodności upraw, a w konsekwencji zwiększenie żyzności gleb oraz zmniejszenie zanieczyszczenia środowiska;
- zmniejszenie zależności od importu komponentów białkowych pasz, co odpowiada zwiększeniu bezpieczeństwa paszowego kraju;
- poznanie aktualnej wartości pokarmowej i przydatności żywieniowej krajowych nasion roślin strączkowych, produktów rzepakowych oraz suszonych wywarów i określenie możliwości optymalnego łączenia ich ze sobą w mieszankach pokarmowych;
- poznanie możliwości częściowej lub całkowitej substytucji białka poekstrakcyjnej śruty sojowej przez krajowe źródła białka zarówno w małych gospodarstwach ekologicznych jak i przemysłowych fermach zwierzęcych;
- poszerzenie wiedzy o wpływie niektórych krajowych źródeł białka na funkcje fizjologiczne przewodu pokarmowego, procesy trawienne i fermentacyjne oraz bliższe poznanie mechanizmów ograniczających strawność składników pokarmowych i sposobów przeciwdziałania.
Koszty realizacji programu mają wynieść ok. 35 mln zł w okresie pięciu lat.
Napisz do autora: felinska@apra.pl