Zagrożenia pojawiały się lokalnie
Kukurydza jest porażana przez kilka chorób dobrze znanych każdemu plantatorowi. Znanych, ale czy należycie docenianych pod kątem szkodliwości? Z tym bywa różnie. W minionym sezonie choroby nie dały się tak bardzo we znaki, choć lokalnie wyrządzały poważne straty. Co im sprzyjało i czy straty można było ograniczyć?
Miniony sezon wegetacyjny pod względem występowania chorób kukurydzy można uznać za spokojny, choć nie wszędzie były powody do zadowolenia. Na pojaw patogenów wpływa bowiem bardzo wiele czynników (pogoda, lokalizacja uprawy i jej bezpośrednie otoczenie, zasobność stanowiska w materiał infekcyjny, ukształtowanie terenu, dobór odmian, agrotechnika, pojaw szkodników). Zwykle jest tak, że na aktualną sytuację fitosanitarną roślin oddziałuje nie jeden, ale kilka czynników i współzależności, jakie między nimi zachodzą. Problem w tym, że zagrożenia nie da się dokładnie przewidzieć. Dlatego tak ważna jest profilaktyka, zwłaszcza w przypadku kukurydzy, w której do przeprowadzenia późnych zabiegów ochronnych w wysokim łanie potrzeba odpowiedniego sprzętu. Co w tym roku było największym problemem w tej uprawie?
Pogoda sprzyjała zgorzeli
Wiosna 2021 r. na długo zostanie zapamiętana, gdyż praktycznie w całym kraju było chłodno od połowy kwietnia do połowy maja. Lokalnie występowały przygruntowe przymrozki, które niekiedy uszkadzały wschodzące rośliny (póki stożek wzrostu jest pod ziemią roślina jest bezpieczna o ile przymrozek nie jest silny). Spowodowało to nie tylko opóźnienie siewów, ale także nie sprzyjało kiełkowaniu i wschodom. Dłużej zalegające w glebie ziarniaki były bardziej podatne na zgorzel siewek, co obserwowano zwłaszcza tam, gdzie woda z opadów deszczu stagnowała na polach, a także na glebach ciężkich, na których kukurydzę wysiano zbyt głęboko. W takich warunkach dochodziło do placowego wypadania roślin, nawet pomimo użycia zaprawy nasiennej. Ulewne deszcze coraz częściej dają się naszym rolnikom we znaki. Nagły, intensywny opad może nie tylko podtapiać pola i wywoływać erozję na terenach pagórkowatych, ale mocno ubija glebę, zwłaszcza ciężką. Kiedy nastąpi wzrost temperatury dochodzi do jej silnego zaskorupienia, co ogranicza wschody lub je uniemożliwia. Tak było w tym roku. Warto zwrócić uwagę, że niekiedy dochodziło do pomyłek przy ocenie braku wschodów, który zamiast zgorzeli siewek przypisywano działaniu szkodników glebowych, zwłaszcza śmietki kiełkówki i drutowców. Tak się działo, gdy zbyt późno wykrywano problem, a martwe ziarniaki uszkodzone przez śmietkę zaczęły w glebie pleśnieć. Chcąc się uchronić przed błędną diagnozą, warto obserwować rośliny zaraz po siewie, najlepiej do 2-3 tygodni. Na wielkich areałach podczas wschodów roślin można pokusić się o analizę agrolotniczą np. z użyciem dronów, które powinny wykazać miejsca, w których rośliny nie wzeszły.
Głownia wykorzystała uszkodzenia tkanek
Choroba ta lokalnie pojawiła się bardzo licznie. Jej objawy trudno pomylić, ponieważ są bardzo charakterystyczne, w postaci szarawych narośli na liściach, łodygach, kolbach i wiechach, które z czasem ciemnieją, pękają i uwalniają mnóstwo zarodników, które mogą przetrwać w glebie do 3 lat. Głownia ta w odróżnieniu od głowni pylącej nie rozwija się systemicznie, czyli każda narośl to efekt oddzielnej, zewnętrznej infekcji patogenu. W 2021 r. spotykano plantacje, na których ponad 70 proc. roślin wykazywało objawy porażenia głownią guzowatą, ale były także i całkowicie wolne od jej obecności. Dość często obserwowano niestety takie rośliny, które zamiast ziarniaków na kolbach miały tylko narośla grzyba. Wpływa to na bezpośredni spadek plonu ziarna, ale i na pogorszenie jakości paszy. Na szczęście głownia nie wytwarza mykotoksyn, ale tu trzeba uważać, gdyż zwykle występuje w infekcji mieszanej np. z fuzariozami, które już mogą je wydzielać. Za główną przyczynę licznego pojawu głowni można w tym roku uznać rekordową szkodliwość ploniarki zbożówki wiosną, która uszkadzając tkanki ułatwiała infekcję pierwszej generacji zarodników. Przede wszystkim jednak najwięcej porażonych roślin notowano tam, gdzie pojawiły się w okresie lata gradobicia, silne wiatry i ulewy powodując widoczne gołym okiem uszkodzenia tkanek, jak i mikroskaleczenia, które doskonale wykorzystały grzyby do infekcji. Jeżeli na danym stanowisku lub w jego okolicy były zarodniki głowni (np. te z pierwszej infekcji), to szybko grzyb opanowywał kolejne rośliny. Głownia może mieć do 3 pokoleń zarodników w ciągu roku. Pokrewna choroba – głownia pyląca wystąpiła w tym roku w niewielkim nasileniu, stąd nie stanowiła problemu, choć trzeba na nią uważać, gdyż jej zarodniki mogą przetrwać w glebie nawet do 10 lat!
Choroby liści sporadycznie
Choć w minionym sezonie choroby liści kukurydzy nie pojawiły się licznie, to trzeba na nie uważać, gdyż zdrowy liść to sprawnie działająca fotosynteza torem C4, a więc bardzo szybki przyrost biomasy. Należy zaznaczyć, że sam procent roślin porażonych na plantacji nie oznacza jeszcze zagrożenia, gdyż pod uwagę należy brać kolejny wskaźnik jakim jest stopień uszkodzenia blaszki liściowej. Przy chorobach liści posługujemy się zwykle skalą 5-stopniową, w której stopień 5 oznacza opanowanie ponad 50 proc. powierzchni liści, co jest niebezpieczne dla plonu. W bieżącym roku choć lokalnie spotykano dość licznie drobną plamistość liści, która w regionach z większą ilością opadów potrafiła porazić nawet do 87 proc. roślin, to sam stopień opanowania blaszki liściowej był niewielki i wynosił zwykle do 5, a sporadycznie do 25 proc. W rejonach, w których panowały wysokie temperatury i susza, pojawiła się nieco liczniej żółta plamistość liści, choć zwykle porażała 20-30 proc. roślin na polach w stopniu słabym. Rdza kukurydzy pojawiała się częściej na południu Polski, gdzie miała lepsze warunki do rozwoju, bowiem tej chorobie sprzyjają wilgoć i ciepło. Nie stanowiła jednak większego zagrożenia dla plonu. O nasileniu pojawu chorób liści decydowały także uszkodzenia powodowane przez czynniki pogodowe, ale także szkodniki, zwłaszcza o kłująco-ssącym aparacie gębowym. O ile mszyce nie wystąpiły masowo, to zaobserwowano liczne pojawy wciornastków i przędziorka chmielowca, które mogły mieć swój udział w lokalnym wzroście pojawu chorób liści.
Najgroźniejsze fuzariozy
Bez wątpienia największy problem w minionym sezonie stanowiły fuzariozy kolb i łodyg. Pojaw obu chorób był bardzo zróżnicowany zarówno w skali kraju, jak i w poszczególnych miejscowościach. Duży wpływ na porażenie miały: dobór odmian, zabiegi uprawowe, pogoda, a także szkodniki. Początkowo wydawało się, że choroby fuzaryjne nie znajdą dobrych warunków do rozwoju, z powodu m.in. małej ilości opadów w okresie lata, a także stosunkowo niskich temperatur w sierpniu. Ponadto nie wszędzie wystąpiła omacnica prosowianka w większym nasileniu, a to jest ważnym czynnikiem wpływającym na porażenie, ponieważ uszkodzenia, które powodują, są „bramą wejścia” dla patogenów. W okolicach września sygnałów o wystąpieniu fuzarioz było coraz więcej, na niektórych polach powyżej 60 proc. roślin wykazywało porażenie fuzariozą kolb i do 40 proc. porażenie fuzariozą łodyg. W październiku obserwowano wyłamywanie się roślin na skutek rozpadu tkanek łodyg, nieraz na obszarze kilku hektarów, co bardzo utrudniało zbiór. O ile porażenie kolb można bardzo łatwo zdiagnozować, tak przy porażeniu łodyg trzeba sprawdzić, czy wyłamywanie się roślin nie jest efektem żerowania omacnicy prosowianki. Najczęściej jednak jest tak, że szkodnik współwystępuje z fuzariozą, której rozwojowi sprzyja, ale choroba może występować niezależnie od szkodników. W 2021 r. porażenie przez fuzariozy nasilały także uszkodzenia pogradowe.
Z fuzariozami łączy się zwykle zawartość mykotoksyn w ziarnie kukurydzy, choć nie zawsze rozwój grzybni na kolbie czy łodydze oznacza ich obecność. Same fuzariozy na pewno obniżają wysokość i jakość plonów, ale to, czy spowodują ryzyko toksykologiczne, zależy od wielu dodatkowych czynników, np. pogody. Grzyby fuzaryjne wydzielają mykotoksyny, gdy warunki pogodowe są niekorzystne dla ich rozwoju, m.in. gdy pojawią się duże wahania temperatur, albo przymrozki.
Artykuł ukazał się w wydaniu 12/2021 miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny". ZAPRENUMERUJ