Zabytkowe ciągniki i maszyny rolnicze zjechały na żniwa
Ciągniki z początku XX w. i zabytkowe maszyny rolnicze z XIX w. przyjechały do wielkopolskich Wilkowic na żniwa. Leciwe konstrukcje wezmą udział w weekend w XIV Ogólnopolskim Festiwalu Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych.
Jak powiedział PAP Life prezes organizującego imprezę klubu "Traktor i Maszyna” Piotr Ciąder, „w sumie spodziewamy się około 140 zabytkowych traktorów i 80 maszyn rolniczych”. „Co ciekawe one wszystkie generalnie są w ruchu. To nie są zastane maszyny - wyzyskiem pięknie pracują” – dodał.
Najstarsza konstrukcja na zlocie pochodzi z 1885 r., a traktory z początku XX w. Z kolei kolekcjoner z Belgii przywiózł jeden z pierwszych traktorów gąsienicowych.
Mimo wieku właściciele zabytków nie będą ich oszczędzać. Praktycznie wszystkie z ponad 240 konstrukcji są na chodzie, a jednym z głównych programów Festiwalu jest zbiórka zboża sprzętem z poprzednich epok.
„Będziemy pokazywać, jak kiedyś zbierano zboże” - mówi Piotr Ciąder. „Krok po kroku - pomijamy tylko etap sierpa i kosy, bo chodzi o maszyny, o pierwsze mechaniczne zbiory. Zboże zebrane zostanie z pola zabytkowymi traktorami i przyczepami oraz podjedzie do zabytkowej młocarni, a potem do wialni, gdzie zostanie oczyszczone” – opisał.
Stare ciagniki i maszyny rolnicze w Golubiu-Dobrzyniu
Zaplanowano też pokazy orki, wyścigi traktorów i tractorpulling. Atrakcje na Festiwalu mają pokazać widowni dawną pracę na wsi i jej trudy, bo kiedyś nawet odpalenie ciągnika nie było proste.
Konkurencja „odpalanie bombaja” polega na uruchomieniu ciągnika z okresu międzywojennego - najpierw trzeba podgrzać gruszę tzw. leitlampą lub ogniem. Kierowca wykonuje wtedy silny ruch kołem zamachowym, który przesuwa tłok i powoduje sprzężenie powietrza, a następnie wtrysk oleju napędowego i zapłon silnika. Kiedy do odpalania wykorzystuje się kierownicę, trzeba ją natychmiast zręcznie wyjąć tak, aby wypadając z wielką siłą nie zraniła kierowcy.
Dla niektórych wyczynem było samo dotarcie na zlot. Wybrali podróż ciągnikami na kołach, a nie lawecie. Rekordzista pokonał dystans przeszło 200 km. Kolekcjoner z Wielisławic koło Strzelc Krajeńskich przyjechał ciągnikiem Ursus C 308 (tzw. dzikiem). Pojazd ma jedną oś – drugą stanowi dołączany sprzęt, np. przyczepa. „Dzik” rozwija maksymalną prędkość… 15 km/h, a zamiast siedziska ma deskę. Brakuje w nim też kierownicy – pojazd steruje się cięgnami.
Ciąder na pytanie, czego potrzeba, aby kolekcjonować zabytkowy sprzęt, odpowiada: „Czasu, zdrowego rozsądku, umiejętności, pieniędzy, a co najważniejsze zgody żony… chociaż z tym różnie bywa” – śmieje się.
Festiwal nosi imię Jerzego Samelczaka i jest największym w Polsce zlotem miłośników i kolekcjonerów starego sprzętu rolniczego. Organizowany jest od 2002 roku w wielkopolskiej miejscowości Wilkowice w gminie Lipno (powiat leszczyński). Podczas pierwszego festiwalu zaprezentowano 20 ciągników i maszyn rolniczych – dziś jest ich dziesięć razy więcej.
Samelczak zapoczątkował zlot, a po jego śmierci imprezie nadano jego imię. Organizatorzy przypominają, że początki pasji patrona Festiwalu nie były łatwe - musiał przezwyciężyć złośliwe dowcipy ludzi. Nie stracił jednak uporu, uratował wiele konstrukcji, a dziś do Wilkowic przyjeżdżają tysiące widzów, aby obejrzeć zabytkowe traktory.