Ciągniki do ciężkiej pracy polowej
W KR Kietrz, po trwającej dziesięciolecia erze Ursusa, przyszedł czas wymiany traktorów tej marki na inne. Po prostu produkt ten nie był rozwijany, a nawet prawie zniknął z rynku. Dlatego chcąc być konkurencyjnym przedsiębiorstwem w nowych realiach rynkowych, szefostwo spółki już w latach 90. musiało postawić na traktory zachodnie. – Z wieloletnich doświadczeń przeprowadzonych na naszych polach wynika, że w ciężkich pracach sprawdzają się ciągniki John Deere. Oczywiście trafiły do nas również inne marki traktorów, które kupowaliśmy lub braliśmy na testy. Wspólnie doszliśmy jednak do wniosku, że w Kietrzu z maszynami do uprawy i siewu będą pracować ciągniki John Deere. Liczył się również głos operatorów, którzy na przykład woleli jeździć tymi traktorami niż ciągnikami marki Fendt, chociaż te ostatnie są bardzo dobre. Duże amerykańskie traktory kołowe John Deere są bowiem dłuższe i cięższe od ich niemieckich odpowiedników. W czasie wielogodzinnej pracy ma to znaczenie, bo dzięki temu są stabilniejsze i w efekcie komfort pracy dla operatora jest wyższy. To oczywiście tylko jeden z przykładów, ale dobrze pokazuje, że wybierając markę ciągników do ciężkich prac polowych, braliśmy pod uwagę różne aspekty. Jednym z najważniejszych była jednak niska awaryjność i wysokie właściwości trakcyjne na polu. Po wyborze marki John Deere każdego roku zacieśnia się nasza współpraca z firmą Chempest, będącą jej dilerem. Dzięki temu odnosimy coraz większe korzyści – wyjaśnia Marian Fudali, kierownik Zakładu Mechanizacji Rolnictwa KR Kietrz. – Dzisiaj do prac polowych mamy ciągniki John Deere, ale za jakiś czas może to się zmienić. Być może jakaś inna marka w przyszłości wprowadzi na rynek innowacyjne ciągniki, które się u nas sprawdzą. Tego nie wiemy, czas pokaże – dodaje Mariusz Sikora.
Do grona marek dostępnych w grze Farming Simulator dołączył amerykański producent maszyn rolniczych. W Farming Simulator 19 będzie można wcielić się w operatora ciągników i kombajnów John Deere. Premiera gry odbyła się 20 listopada....
W KR Kietrz jest obecnie na stanie 126 ciągników, w tym 40 marki John Deere. Do prac z zawieszanymi rozsiewaczami nawozów i przyczepianymi opryskiwaczami wykorzystywane są traktory równokołowe Fastrac. Szlak do ich zakupu przetarły ciągniki o podobnej budowie marki Mercedes Benz. To modele MB Trac 1000, które wykonują lżejsze prace. Podczas naszej zimowej wizyty jako oldtimery zdobiły park maszynowy w Kietrzu. W Kombinacie pozostało również kilkadziesiąt Ursusów, które używane są do takich prac jak np. wykaszania roślinności rosnącej na rowach. Wśród nich na uwagę zasługuje turbodoładowany model 1604 z numerem fabrycznym 1. W KR Kietrz z wozami paszowymi agregowane są ciągniki marki Valtra z silnikami mogącymi pracować na niskich obrotach, co wpływa na zmniejszenie zużycia paliwa.
Postawili na cztery gąsienice
Pierwszy ciągnik John Deere trafił do KR Kietrz w 1989 r. i od tego czasu przewinęło się ich sporo, m.in. traktory legendarnej serii 8400. Jeden z nich, kupiony w 1996 r., ma nakręcone 36 tys. motogodzin bez remontu głównego silnika! – Niestety produkowane od kilku lat ciągniki rolnicze wszystkich marek, nie tylko John Deere, nie mają już takiej żywotności silników jak kiedyś. Jest zdecydowanie mniejsza, o czym należy wyraźnie powiedzieć. Myślę, że to efekt wprowadzenia rygorystycznych norm emisji spalin, które mają negatywny wpływ na trwałość jednostek napędowych – mówi Wojciech Kwaśnik, dyrektor ds. mechanizacji i inwestycji KR Kietrz.
Praca ciągników w Kombinacie, którą można porównać z maratonem, wymaga starannego zaplanowania ich przeglądów i wykonywania ich jak najrzadziej. W związku z tym w KR Kietrz stopniowo wydłużano okresy wymiany olejów silnikowych w traktorach, co kontrolowano badaniami laboratoryjnymi. Obecnie wynoszą one 500 godzin pracy jednostki napędowej. Ma to znaczenie, gdyż jeden z ostatnio kupionych ciągników John Deere w czasie półtora roku przepracował 3700 godzin. Oznacza to, że olej w jego silniku był wymieniany w tym czasie siedmiokrotnie.
Traktorem tym jest 620-konny przegubowy 9620RX z czterema wózkami gąsienicowymi. W 2018 r. dołączył do niego drugi taki ciągnik. Dlaczego? Ponieważ okazały się bardzo dobrymi końmi pociągowymi. Wcześniej kupiony został John Deere 9570RT, czyli ciągnik na dwóch gąsienicach o mocy 570 KM. – W celu ograniczenia ugniatania gleby i uzyskania lepszej trakcji stosujemy od wielu lat koła bliźniacze. Minusem tego rozwiązania jest problematyczny przejazd po drodze publicznej, który wymaga zapewnienia dodatkowego pojazdu pilotującego. Z tego powodu postanowiliśmy spróbować pracy ciągnikami z napędem taśmowym, które tego problemu nie stwarzają. Testowaliśmy różne rozwiązania tego typu i wiemy już, że u nas lepiej sprawdza się ciągnik przegubowy na czterech gąsienicach. W porównaniu do jego odpowiednika na dwóch gąsienicach spisuje się lepiej na mokrej glebie, gdzie ma bardzo dobrą trakcję i pracuje równomiernie. Z kolei traktory na dwóch napędach taśmowych w takich warunkach „myszkują”, czyli gdy jedna gąsienica ma lżej, to napęd drugiej na chwilkę zostaje przerwany. Ewidentnie brakuje w tym przypadku blokady mostu napędowego. Za to ciągnik na czterech gąsienicach ma blokady i mokra gleba nie jest dla niego problemem. Ponadto obciążenie jego tyłu przez narzędzia przyczepiane nie powoduje podrywania przodu traktora, co czasami ma miejsce w modelach z dwoma gąsienicami. Zauważyliśmy również, że ciągnik na dwóch gąsienicach w czasie zawracania pozostawia większe doły w glebie niż jego odpowiednik na czterech – wyjaśnia Marek Oblicki, dyrektor ds. produkcji roślinnej KR Kietrz.