Marek Sawicki przekonuje, że w uregulowaniu właściwych stosunków wodnych przeszkadzają m.in. organizacje proekologiczne.
Minister rolnictwa uważa, że trzeba poprawić stan melioracji w Polsce i budować małe i średnie zbiorniki retencyjne.
Po spotkaniu z marszałkami województw na temat potrzeb w zakresie małej i średniej retencji, Sawicki przypomniał, że jeszcze w 1997 roku zostało podpisane porozumienie pomiędzy ministrem rolnictwa i szefem resortu środowiska i wszystkie województwa zostały zobowiązane do przedstawienia planu gospodarowania wodą i budowy małej i średniej retencji.
Po prawie 20 latach realizacji tych programów wykonano zaledwie 30 proc. planów. - Zawsze uważano, że ważniejszą sprawą są obwałowania i walka z powodziami niż budowa zbiorników retencyjnych - powiedział szef resortu dodając, że susze w Polsce przecież się zdarzają i trzeba też martwić się o to, jak radzić sobie z brakiem wody.
W ciągu najbliższych 10 lat spożycie mięsa na świecie będzie rosło. Jego produkcja jest jednak uzależniona od zasobów wody pitnej, której brakuje szczególnie w krajach rozwijających się jest bardzo mało. - Obecnie na świecie...
- To co chcemy zrobić, to wrócić do inwentaryzacji (urządzeń melioracyjnych), która robiona przez lata, ale także tej, która robiona była przy okazji planowania programów operacyjnych i Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich - wyjaśnił.
Jak mówił, samorządy zgłaszały potrzebę wydzielenia środków na budowę zbiorników wodnych, ale okazało się, że są inne potrzeby, a na renegację pieniędzy też było za mało. Dlatego chcemy wspólnie wypracować program budowy małej i średniej retencji - zaznaczył.
Sawicki przypomniał, że zarysy takiego programu przestawił w kwietniu. - Dyskutowaliśmy z marszałkami, o tym co przeszkadza zagospodarowaniu każdej wody, tej opadowej i tej wezbraniowej - poinformował minister.
Ocenił, że najważniejszymi barierami są "środowiska proekologiczne, które uważają, że piętrzenie wody zakłóca naturalne stosunki wodne i zmienia ekosystem" oraz "niekoniecznie racjonalnie podchodzące do tego zarządy gospodarski wodnej" i regionalne dyrekcje ochrony środowiska.
Sawicki zauważył, że okresie międzywojennym było w Polsce ponad 4,5 tysiąca urządzeń spiętrzających wodę, pracowały na nich młyny i tartaki - obecnie jest ich znacznie mniej. Jego zdaniem, część ówczesnych inwestycji odwadniających można - przy stosunkowo niewielkich nakładach - wykorzystać do zbudowania systemu zbierającego wodę.
- Musimy nie tylko opracować szczegółowo program, ale także przejrzeć obecnie obowiązujące prawo, gdyż zbyt często uzyskanie pozwolenia wodno-środowiskowego graniczy z cudem. Na kwestie retencji musimy również spojrzeć z punktu widzenia gospodarczego, ekonomicznego, a nie jedynie środowiskowego - powiedział na koniec Sawicki.
Uczestniczący w konferencji marszałkowie zwracali uwagę na skromne możliwości samych samorządów. W ich opinii niezbędne jest ścisłe współdziałanie resortów środowiska, rolnictwa i samych samorządów.