Rolnikom doskwiera popularność. Mają kłopoty z "nachodźcami" i sąsiadami
Bohaterowie zdobywającego coraz większą popularność programu telewizyjnego "Rolnicy. Podlasie" poskarżyli się na nachodzących posesje fanów i konflikty sąsiedzkie.
Emilia Korolczuk z Laszek za pośrednictwem Facebooka zaapelowała o uszanowanie prywatności, zwłaszcza w okresie świąteczno-noworocznym, który - jak podkreśliła - spędza w rodzinnym gronie.
Zjazd z nowej drogi "zabije" gospodarstwo? Rolnicy mają duży problem
"Jak można kogoś najeżdżać, włazić jak do siebie na czyjąś posesję przy ujadających psach! Tym bardziej po pijaku, jak to miało miejsce dzisiaj. Nasze gospodarstwa to nie jest park, do którego się idzie na spacer. Uszanujcie tych kilka dni w roku, przestańcie jeździć przez wioskę i ciągle fotografować nasze domy" - poprosiła rolniczka.
Jej apel dotyczył też zaprzestania telefonów i sms-ów z życzeniami o każdej porze dnia i nocy.
"Tak, wiem, zaraz znajdą się tacy mili, którzy powiedzą ‘jesteś osobą publiczną’(…) Otóż w programie wystąpiłam przypadkowo, nie było żadnego kastingu, nigdzie się nie zgłaszałam, nie miałam pojęcia ani ja, ani inni bohaterowie, że program odniesie taki sukces, nie byliśmy gotowi na aż takie zainteresowanie naszymi naprawdę skromnymi osobami" - zaznaczyła Korolczuk.
Za pomocą Facebooka na swoje problemy wynikające na pewno przynajmniej po części ze zdobytej popularności zwrócił również uwagę Andrzej Onopiuk z Plutycz, który w programie występuje z ojcem.
Jak Pawlak z Kargulem. Konflikt o miedzę chciał rozwiązać siekierą
"Od jakiegoś czasu zmagam się z kłopotami związanymi z oskarżeniami. Zapytacie, o co chodzi? A o krowę, która wlazła na pole sąsiada, a o konie, które przekroczyły rzekę i chodziły po polu z innymi końmi, a to o drogę polna?, po której tylko ja nie mogę jeździć. Jest tego jeszcze więcej. I zapytacie dlaczego? Jak to na wsi, różne są sytuacje, ale już denerwuje mnie ta zazdrość i złość innych. No jak można to nazwać?" - czytamy we wpisie rolnika.
Podkreślił, że wbrew obiegowym informacjom, nie uderzył policjanta, ale na komendę wpływają setki zgłoszeń przeciwko niemu i ojcu, stąd częste interwencje mundurowych.
"Nazywam to smutną tradycją, kiedy po raz kolejny odbieram polecony z poczty. Mamy sprawy sądowe. Chociażby za ‘zbiórki’, za skrzynkę dla odwiedzających, za brak maseczki na wsi czy wcześniej wspomniane konie i krowy. Jak to mówią, za niewiedzę się płaci. Nie przysługuje nam prawnik z urzędu. Podjąłem decyzję, że będę walczył mimo wszystko razem z prawnikiem. Ojciec się poddał, ma już swoje lata i mówi ‘co ma być to będzie’. Wszystkie mandaty, grzywny i opłaty sądowe są wyższe niż nasze wynagrodzenie z telewizji za cały rok" - napisał gospodarz.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl