Myśliwi strzelają, kiedy chcą. Mieszkańcy wsi żyją w strachu

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: (em) | redakcja@agropolska.pl
17-07-2018,13:10 Aktualizacja: 17-07-2018,13:24
A A A

Myśliwi nic sobie podobno nie robią z przepisów i strzelają przy domach mieszkańców podwrocławskiego Rakowa. - Strzelają mniej niż sto metrów od naszych domów - opowiadają mieszkańcy wsi, którzy boją się wyjść na spacer.

Miron Chmielewski prowadzi schronisko dla psów po przejściach. - Staramy się, aby odzyskały zaufanie człowieka. Tymczasem strzały zdarzają się tuż przy posesji. Pisałem do koła łowieckiego, ale nic to nie dało. Okrzyknięto mnie pieniaczem, a z ust myśliwych słyszę obelgi - mówi w rozmowie z "Faktem".  

Sejm, Prawo łowieckie,

Wiemy, kto zajmie się szacowaniem szkód łowieckich i wypłatą odszkodowań

W proces szacowania szkód łowieckich, zamiast sołtysów, będą zaangażowane wojewódzkie ośrodki doradztwa rolniczego - to główna zmiana w noweli Prawa łowieckiego, którą w piątek uchwalił Sejm. Pieniądze na ten cel...

W maju strzelali po 5 rano. Zdenerwowany Chmielewski trzasnął drzwiami terenówki jednego z myśliwych. Ten wyjął z auta pałkę i napadł na niego. Doszło do bijatyki.

- Faktycznie, myśliwi nie stosują się do przepisów. Strach wyjść na spacer, zwłaszcza w soboty i niedziele. W sierpniu ubiegłego roku strzelali do kaczek pływających po stawie, mniej niż sto metrów od naszych domów i to strzelali w ich kierunku. Filmowaliśmy to, a oni nawet nie przerwali strzelania - potwierdza Kamila Kochaniec, sołtys Rakowa.

Mieszkańcy twierdzą, że wielokrotnie zawiadamiali policję. Ta pisze tylko notatki i nic dalej nie robi.

Krzysztof Maleszka, łowczy oleśnickiego koła "Knieja" twierdzi, że myśliwi polują tu od ponad 60 lat, a to mieszkańcy wsi wprowadzili się do lasu.

- Bójka była niepotrzebna. Obu panom puściły nerwy. Staramy się przepisów przestrzegać, ale w kole jest około 50 myśliwych, więc mogą zdarzyć się czarne owce - wyjaśnia.
 

źródło: "Fakt"

Poleć
Udostępnij