Minister odpowiada posłankom. W stadninie w Janowie nie jest źle
Zarzuty w sprawie złego stanu stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim są "wyssane z palca" i "nieprawdziwe" - mówił Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa odpowiadając w Sejmie na pytania posłanek KO.
W opinii Doroty Niedzieli i Joanny Kluzik-Rostkowskiej zapaść finansowa spółki się pogłębia, a warunki higieniczne, w jakich przebywają zwierzęta, "wołają o pomstę do nieba".
Hodowcy koni chcą ujawnienia sytuacji w stadninie w Janowie Podlaskim
Szef resortu stwierdził, że nie będzie przedstawiał swoich ocen, gdyż w opinii posłanek są one subiektywne, ale zacytuje kilka dokumentów, które przestawiły - jak zaznaczył - niezwiązane z nim organizacje czy osoby.
Minister przywołał tu przewodniczącego Przyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa w Janowie Podlaskim, który napisał, że "na przestrzeni ostatnich dni wszystkie główne media krajowe, jak i zagraniczne, nie tylko prasa branżowa, obiegła wiadomość, że w stadninie koni Janów Podlaski wystąpiła sytuacja skrajnego zaniedbania zwierząt".
"My jako organizacja związkowa musimy zdementować te informacje. Zapewniamy, że aktualny stan zdrowia jak i kondycja zwierząt jest bardzo dobry" - czytał minister.
Cytowany przez Ardanowskiego zarząd główny Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa zwrócił uwagę, że "pokazywanie negatywnych wydarzeń w stadninie koni w ciągu ostatnich lat jest wykorzystywane do zwalczania się partyjnych ugrupowań".
Minister wysłał kontrolę do stadniny. Winni będą ukarani?
- Związkowcy tłumaczą, że zawsze na wiosnę konie wyglądają gorzej. Faktem jest, że część zebranego siana była złej jakości, a słaby odrost traw na pastwiskach z powodu zimnych dni i suszy spowodował przebywanie koni w stajniach i konieczność dłuższego karmienia ich sianem, co odbiło się na ich kondycji - mówił minister.
Związkowcy wskazują również - jak mówił minister - że "kłopoty z powodu własnego podkuwacza koni i brak możliwości z powodu koronawirusa zatrudnienia podkuwaczy z zewnątrz skutkowało brakiem bieżącej pielęgnacji kopyt u części koni".
"Fakty te zostały wykorzystanie przez polityków do pokazania stadniny w złym świetle. Apelujemy do opozycji i mediów o opamiętanie się i nie niszczenie ludzi, w tym przypadku ciężko pracujących, załogi stadniny koni w Janowie Podlaskim" - odczytał szef resortu fragment listu.
Jak mówił minister, Janów to duże gospodarstwo i powinno mieć dobre wyniki. Przyznał jednak, że hodowla koni w Polsce nie jest działaniem dochodowym, szczególnie tam, gdzie trzeba zachowywać zasób genetyczny.
Stadnina w Janowie Podlaskim na dnie
Ardanowski przypomniał dodatnie wyniki finansowe za lata 2011-2014, kiedy przysługiwały wyższe dopłaty bezpośrednie.
Zaznaczył, że wyniki pogorszyły się w związku ze zgodą ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego na obcięcie części dopłat (unijna decyzja w sprawie tzw. cappingu, czyli redukcji dopłat dla dużych gospodarstw do 150 tys. euro - PAP).
Jak mówił minister, w 2015 r. wynik finansowy stadniny w Janowie był dodatni tylko ze względu na to, że sprzedano najlepszą polską klacz - Pepitę.
- Na początku czerwca zapraszam wszystkich dziennikarzy na konferencję prasową, gdzie zostaną przedstawione szczegółowe dokumenty - dodał. Zaprosił także media do wizyty w Janowie Podlaskim "w uzgodnionym terminie na początku czerwca".
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś