Leśnicy, myśliwi i weterynarze przez kilka dni nie pomogli chorej klępie
Mieszkaniec gminy Kąkolewnica (woj. lubelskie) zauważył w lesie chorą klępę. O stanie samicy łosia poinformował służby leśne i weterynaryjne oraz myśliwych. Zwierzę nie doczekało się jednak pomocy i zmarło.
Pan Stanisław, były leśniczy przechadzając się po lesie w okolicy Olszewnicy i Polskowoli zauważył leżącą w krzakach klępę. Samica na jego widok podniosła się i przeszła zaledwie kilka metrów. - Była wychudzona i krok miała niepewny - relacjonuje portalowi slowopodlasia.pl
Łoś w błotnistej pułapce. Z pomocą przyszli leśnicy
Mężczyzna wrócił do domu i zaalarmował służby. W Inspekcji Weterynaryjnej usłyszał, że zajęcie się sprawą leży w gestii weterynarza, który ma podpisaną umowę z gminą. W gminie z kolei nie otrzymał zapewnienia, że ktoś się sprawą zajmie. Pan Stanisław dzwonił więc do myśliwych i pracowników nadleśnictwa. Niestety, jak się okazało bez rezultatu.
Krzysztof Hołowiński, nadleśniczy z Nadleśnictwa Radzyń tłumaczył później portalowi, że interwencja w sprawie chorego zwierzęcia nie leży bezpośrednio w gestii leśniczych. Dodał, że nie ma uprawnień do wydawania dyspozycji dotyczących np. uśmiercenia zwierzęcia, i przyznaje, że sytuacja byłaby łatwiejsza, gdyby... klępa padła.
Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska nie krył zdumienia słysząc opowieść o losie samicy łosia. - A jeśli była to choroba zakaźna, która może przejść na inne leśne zwierzęta, a nawet bydło? Zagrożenie epidemiologiczne zawsze powinno otrzeźwić wszystkie służby i być sygnałem do podjęcia działań - mówi.
Dodaje, że za utrzymywanie dobrostanu leśnego, czyli także monitorowanie sytuacji zdrowotnej zwierząt w lesie, odpowiedzialni są myśliwi gospodarujący na danym okręgu i właściciel lasu.
Po sześciu dniach - po kolejnej interwencji pana Stanisława i dziennikarzy - sprawa nabrała biegu. Niestety, klępa już nie żyła.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: slowopodlasia.pl