Klacze Shirley Watts nie zostały otrute. Śledztwo umorzone
Śledztwo w sprawie padnięcia dwóch klaczy - Prerii i Amry - które były w stadninie w Janowie Podlaskim (Lubelskie), zostało umorzone - poinformowała Prokuratura Regionalna w Lublinie. Według ustaleń prokuratury, nie doszło do otrucia koni.
"Na podstawie dowodów, w szczególności opinii biegłych, w tym z zakresu medycyny weterynaryjnej, prokurator doszedł do wniosku, że postępowanie diagnostyczne było prawidłowe. Zostały przeprowadzone wszystkie zabiegi lekarsko-weterynaryjne niezbędne dla ochrony ich zdrowia i życia bez zbędnej zwłoki, zgodne z zasadami sztuki lekarsko-weterynaryjnej" - poinformował w czwartek w komunikacie prasowym Waldemar Moncarzewski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie Waldemar.
Shirley Watts zabrała swoje konie ze stadniny w Janowie
Śledztwo zostało umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego. Klacze Preria i Amra, padły w marcu i kwietniu. Były dzierżawione od stałej bywalczyni aukcji Koni Arabskich Czystej Krwi w Janowie Podlaskim, Shirley Watts, żony perkusisty zespołu Rolling Stones.
Obie klacze zostały niegdyś kupione właśnie na aukcjach w Janowie. Po ich padnięciu Watts zabrała inne swoje konie z janowskiej stadniny, nie przyjechała też na tegoroczną aukcję. Prokuratura badała, czy do śmierci zwierząt nie przyczyniło się podanie im paszy zawierającej toksyczne substancje w postaci kokcydiostatyków.
Moncarzewski poinformował, że prokuratura wykluczyła, by do padnięcia klaczy doszło z przyczyn "o charakterze żywieniowym, mechanicznym lub toksykologicznym". "Śladowa zawartość kokcydiostatyków ujawniona w paszy przeznaczonej dla klaczy, nie mogła w sposób bezpośredni przyczynić się do pojawienia zmian patologicznych w obrębie przewodu pokarmowego klaczy. Wykluczono hipotezę, iż do śmierci klaczy mogło doprowadzić intencjonalne działanie osób trzecich, w szczególności poprzez ich otrucie" - podkreślił.
Rzecznik zaznaczył, że u klaczy "pojawiły się zmiany patologiczne, typowe dla zwierząt należących do tego gatunku". Skutkowało to - jak tłumaczy - zejściem śmiertelnym Amry, a przypadku klaczy Preria miało "bezpośredni wpływ na niepomyślne rokowanie co do możliwości powrotu do zdrowia" i ze względów lekarsko-weterynaryjnych oraz humanitarnych klacz należało uśpić.