Karp na każdym wigilijnym stole, czyli jak z tą tradycją było
Większość Polaków nie może sobie wyobrazić wigilijnej wieczerzy bez karpia, uważanego dziś za kwintesencję staropolskiego obyczaju świątecznego. Jego obecność na świątecznym stole nie jest jednak tak starej daty, jak się to wydaje.
Pierwsze w Europie informacje o pochodzącym z Azji karpiu pochodzą od Arystotelesa i Pliniusza. Na ziemiach polskich pojawił się w XII wieku za sprawą czeskich cystersów. Ryba była wówczas hodowana w przyklasztornych stawach w dolinie Baryczy, w kasztelanii milickiej.
Żywego karpia będzie w tym roku trudniej kupić
Było to rozwiązanie na wiele postnych dni w kalendarzu mnichów - co najmniej 180 dni w roku było wówczas objętych zakazem jedzenia mięsa, a nieprzestrzeganie zakazu surowo karano. To właśnie cystersi spod Milicza założyli pierwsze w Polsce stawy hodowlane.
Pod koniec XIII wieku hodowlą karpia zajęto się również w Zatorze, na pograniczu Księstwa Opolskiego i dzielnicy krakowskiej. Rzeczpospolita złotego wieku słynęła już z dużej liczby stawów - jedynie Czesi mieli ich więcej - a także z wysokiego poziomu gospodarki rybnej.
Stawy były zakładane na nieużytkach, w związku z tym na wsiach Śląska i zachodniej Małopolski hodowla karpia była niemalże tak popularna jak uprawa zboża.
"Na staropolskim stole wigilijnym „dominowały dania rybne przyrządzane na najprzeróżniejsze sposoby, wśród których nie mogło zabraknąć słynnego karpia (lub szczupaka) w szarym sosie" - pisali Maria Lemnis i Henryk Vitry w wydanej w 1979 roku książce "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole".
Ekolodzy apelują do konsumentów: nie kupujcie żywych karpi
W XVII-wiecznych dziełach kulinarnych, m.in. "Compendium Ferculorum, albo zebranie potraw" kuchmistrza Stanisława Czernieckiego z 1682 roku, receptur potraw z karpia było sporo. Był jednak tylko jedną z wielu ryb słodkowodnych podawanych na szlacheckich, mieszczańskich i ziemiańskich stołach.
Popularność karpia zmalała w XVII wieku z powodu wojen. Ze stawów spuszczano wówczas wodę i wybierano ryby, aby w ten sposób wyżywić żołnierzy. Przełomem w postrzeganiu karpia było wyhodowanie pod koniec XIX wieku przez Adolfa Gascha, dzierżawcy folwarcznego z galicyjskiej wsi Kaniów, nowej odmiany karpia.
W przeciwieństwie do dotychczasowych odmian, wyhodowany przez Gascha karp - znany dzisiaj jako królewski - miał grzbiet wygięty w łuk i bardzo małą głowę.
Na początku XX wieku karp był powszechny przede wszystkim w kuchni żydowskiej. Przed II wojną światową pojawiał się na wigilijnym stole, jednak był tylko jedną z wielu ryb słodkowodnych, które wówczas się jadło.
Policjanci musieli asystować przy odłowie karpi
Kariera karpia na wigilijnym stole została zapoczątkowana przez Hilarego Minca, który po wojnie był m.in. ministrem przemysłu, ministrem przemysłu i handlu, wicepremierem ds. gospodarczych. W 1947 roku rybę reklamowało hasło "Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce". Ryba ta zagościła na stołach świątecznych głównie dlatego, że była wtedy jedyną łatwo dostępną.
Po wojnie flota bałtycka była na tyle zniszczona, że nie była w stanie zapewnić odpowiedniej ilości ryb morskich. Minc zdecydował, aby zakładać i zarybiać stawy hodowlane. Dużym atutem tego rozwiązania były niskie koszty utrzymania hodowli.
Rybę można było również dostać, poza możliwością zakupu, w formie premii w naturze w zakładach pracy. To stąd wzięła się kolejna "tradycja", czyli przynoszenie do domu żywej ryby.
Chociaż karp stał się ważnym orężem politycznym, to zapewnienie stałych dostaw do sklepów Centrali Rybnej okazało się w praktyce nierealne.
Mimo upływu niemalże 30 lat od upadku komunizmu, karp nadal obowiązkowo trafia na wigilijny stół w większości domów - i to przeważnie w peerelowskim wydaniu, czyli panierowany i smażony.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś