Dzik przyszedł pod Sejm. Rolnicy: to symbol walki z ASF
Warszawscy strażnicy miejscy załapali dzika, który w ramach wycieczki po stolicy znalazł się m.in. przed siedzibą Sejmu. "Ważniejszy od rolników. Nas się tam nie wpuszcza" - skomentowali gorzko gospodarze.
Dzik spacerujący po centrum Warszawy wywołał nie lada zamieszanie. O obecności nietypowego gościa pierwsi poinformowali funkcjonujący w ramach stołecznej Straży Miejskiej Ekopatrol mieszkańcy Powiśla.
Odstrzał dzików w czasie pandemii trwa. Kolejne przypadki ASF
"Młode, ważące ok. 60 kg zwierzę, rączym kłusem przemierzało zielone okolice Czerniakowskiej i Rozbrat. Kolejny meldunek pochodził od Straży Marszałkowskiej - dzik widziany był przy budynku Sejmu. Niebawem rozdzwoniły się telefony od klientów luksusowych sklepów - zwierz odwiedził Mokotowską. Później był widziany na Koszykowej i Nowowiejskiej" - relacjonowała SM.
Załoga Ekopatrolu namierzyła ostatecznie leśnego turystę przy Noakowskiego. Strażników niepokoiło zachowanie zwierzęcia, które sprowadzało zagrożenie nie tylko na uczestników ruchu drogowego, ale także na gościa. Osobnika udało się ostatecznie zapędzić w zaułek i odciąć drogi ucieczki.
"Gdy sytuacja została opanowana, na miejsce wezwano lekarza weterynarii wraz z miejskim łowczym. Ugodzony strzałką ze środkiem usypiającym dziki-wędrownik obudzi się w przyjaznym mu lesie. Co ciekawe, dzięki założonej na szyję obroży z nadajnikiem, możliwe będzie śledzenie tras jego przyszłych spacerów" - podała Straż Miejska.
Wieść o tym zdarzeniu nie umknęła uwadze rolników. W internecie zgodnie podkreślali, że dzik przed Sejmem to symbol nieudolnej walki rządzących z ASF i wagi przykładanej do tego zwierzęcia, skoro rolnicy podczas protestów od Sejmu byli zdecydowanie odseparowani przez służby.
Wypłacają premie za zabite dziki
"Dzików jest nadal w lasach mnóstwo i nic dziwnego, że hasają po miastach. Widać brak im już pożywienia nawet na naszych polach, za co zresztą nie dostajemy odszkodowań. Najgorsze jednak, że roznoszą nadal wirusa ASF i będzie ich przybywać, bo polowania zbiorowe są przecież wstrzymane, bo epidemia" - napisał na jednej z grup rolniczych internauta.
Na ten ostatni wątek zwróciła uwagę ostatnio Wielkopolska Izba Rolnicza, która wystąpiła do ministra rolnictwa o podjęcie pilnych działań mających na celu przywrócenie możliwości polowań zbiorowych przez koła łowieckie.
Inaczej nie będą się bowiem mogły wywiązać z realizacji założonych rocznych planów łowieckich.
"Polowania indywidualne nadal są wykonywane, jednak każda możliwość prowadząca do zmniejszenia liczby zwierząt w łowisku powinna być możliwa. Zakaz polowań zbiorowych oznacza również brak dodatkowych wpływów pieniężnych dla koła łowieckiego, co przy bardzo niskich, wręcz katastrofalnych, cenach skupu zwierzyny łownej, przyczyni się do problemów finansowych tych jednostek. Sytuacja będzie miała bezpośrednie przełożenie na możliwość wypłacenia rolnikom odszkodowań za straty w uprawach i płodach rolnych spowodowanych przez zwierzynę łowną. A ich pogłowie, w szczególności dzików i jeleni rośnie zamiast zmniejszać się. W związku z tym rosną również straty rolników. Taka sytuacja ma szczególnie negatywne znaczenie w ograniczeniu rozprzestrzeniania się ASF, zwłaszcza w Wielkopolsce - zagłębiu trzodowym" - wskazała WIR.
W jej opinii, przy tak dynamicznym rozwoju ASF w Polsce w tym roku, należy przedsięwziąć wszystkie możliwe środki do walki z chorobą, a jednym z jej elementów są polowania zbiorowe.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl