Ceny transportu morskiego wystrzeliły. Branża spożywcza cierpi
Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka zwróciła się do Marka Gróbarczyka, ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej o interwencję u armatorów obsługujących transport morski za pośrednictwem polskich portów.
W wystąpieniu podkreśliła, że w następstwie kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa w Chinach, firmy z branży mleczarskiej i spożywczej już od stycznia 2020 roku zmagają się z narastającymi problemami dotyczącymi eksportu drogą morską z portów polskich. Chodzi głównie o Gdynię i Gdańsk.
Branża kwiaciarska pada przez koronawirusa
Od lutego nastąpił z kolei gwałtowny wzrost stawek frachtu (opłat za przewóz morski) na przewóz krajowych wyrobów spożywczych. Zdaniem szefowej PIM, ma on wręcz charakter spekulacyjny, a linie oceaniczne bezwzględnie wykorzystują obecną sytuację kosztem producentów-eksporterów.
"Dla przykładu jeszcze w styczniu linie kwotowały fracht kontenera 40-stopowego na trasie Gdynia-Shanghai w Chinach na poziomie 700 dol., podczas gdy na kwiecień za obsługę tej samej trasy żądają już 1400 dol. To wzrost o 100 proc. Ponieważ kontrakty eksportowe zawierane są z dużym wyprzedzeniem, eksporter nie ma możliwości uwzględnienia takich wzrostów cen w swoich kosztach" - czytamy w piśmie.
Zauważono w nim, że skoro państwo jest głównym udziałowcem w kontenerowych portach morskich, resort ma narzędzia do zmuszenia przewoźników, by zaniechały praktyk uderzających w polskie firmy.
"Prosimy Pana ministra o skuteczną pomoc resortu za pośrednictwem zarządów portów oraz bezpośrednio w rozmowach z armatorami stosującymi nieuczciwe praktyki demolujące polski eksport. Nasi eksporterzy czy producenci nie są w stanie sami powstrzymać wzrostu stawek frachtowych, dyktowanych przez potężnych przewoźników" - apeluje Agnieszka Maliszewska.
Wcześniej Polska Izba Mleka wystąpiła do premiera Mateusza Morawieckiego o wprowadzenie bardziej elastycznego czasu pracy i możliwość wydłużenia godzin pracy w zakładach. Argumentem jest tu utrzymanie normalnego funkcjonowania w dobie koronawirusa i potencjalnymi brakami kadrowymi.
PIM zwróciła się ponadto do ministra zdrowia o rozważenie uruchomienia narzędzi prawnych, aby na terenie zakładów produkcyjnych pracodawca mógł wprowadzić bezwzględny i obowiązkowy pomiar temperatury pracowników, jak również innych osób wchodzących na teren przedsiębiorstwa. To również ma oczywiście związek z epidemią.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś