200 dodatkowych metrów w ustawie wiatrakowej. Branża: to bubel
Przyjęcie poprawki o zmianie minimalnej odległości od wiatraków z 500 na 700 metrów, to dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Spowoduje to redukcję możliwej mocy zainstalowanej o ok. 60-70 proc. - przekonuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Sejm podjął pracę nad odblokowaniem energetyki wiatrowej na lądzie. Projekty ustaw, w tym rządowy, dotyczące lokalizacji lądowych farm wiatrowych, trafiły pod obrady. Zmiany w ustawie tzw. 10 H są jednym z 37 kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi i uruchomić unijne środki na Krajowy Plan Odbudowy.

Zasada 10H: resort klimatu przejął prace nad projektem o liberalizacji
"Nowelizacja ustawy odległościowej została szeroko konsultowana i zaakceptowana zarówno przez stronę społeczną, jak i rządową, otrzymując pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Zaakceptowana liberalizacja zasady 10H do 500 metrów pozwalała na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe (z obecnych 0,28 do 7,08 proc. powierzchni Polski)" - wskazuje PSEW.
Podczas prac 500 m zostało jednak zmienione na 700 m, co zdaniem branży sprawia, że ustaw wiatrakowa stała się bublem i przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa.
- Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi wykorzystanie potencjału, jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wiatrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. To niezrozumiałe w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii - stwierdził Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Reguła 10H hamuje rozwój energetyki wiatrowej. Jest apel do rządu
Organizacja poddała analizie ponad 30 projektów nowych farm wiatrowych, które pierwotnie zakładały minimalną odległość od istniejących i planowanych zabudowań mieszkalnych równą 500 m. Z przeprowadzanego przeglądu wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60-70 proc.
- Odejście od zasady 500 m oznacza istotne zmniejszenie możliwości inwestycyjnych w nowe źródła wiatrowe. Każdy metr zwiększenia odległości to nieproporcjonalnie większe ograniczenie potencjalnych lokalizacji. Oznacza to brak możliwości budowy silnego polskiego przemysłu, nowych, innowacyjnych miejsc pracy, a także oznacza dalsze uzależnienie polskiej energetyki od importu paliw - dodał ekspert.
Według stowarzyszenia, odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie to strategiczna decyzja w obliczu dramatycznie wysokich cen energii, gdyż ta z wiatru to najtańsze jej źródło, które najszybciej może obniżyć rachunki za prąd polskich rodzin.
Jednocześnie żadna technologia nie cieszy się w Polsce tak wysokim poparciem, jak OZE. W szczycie kryzysu związanego z brakiem węgla i gigantycznymi cenami prądu niemal 90 proc. społeczeństwa chce - według informacji PSEW - pilnego przyjęcia ustawy liberalizującej rozwój farm wiatrowych.
- Energię elektryczną traktujemy jako szansę dla rozwoju lokalnych społeczeństw. To dla nas wpływy budżetowe, które pozwolą na inwestycje. Decyzje o lokalizacji inwestycji powinny być podejmowane na poziomie lokalnym, a nie centralnym. Od tego są samorządy, aby decydować o przyszłości swoich społeczności razem z mieszkańcami. Gminy czekały na 500 metrów, a dziś te możliwości jedną poprawką zostały drastycznie zmniejszone - podkreślił Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś