Nie uciekniemy od farm wiatrowych na Bałtyku
Kilkuset przedsiębiorców działających w sektorze energetyki wiatrowej gościło w połowie kwietnia w podwarszawskim Serocku. Okazją ku temu była jubileuszowa X Konferencja i Targi Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. To od lat największa impreza tej branży w Środkowej i Wschodniej Europie.
Tegoroczną konferencję otworzyła debata pt.: „Rola i miejsce energetyki wiatrowej w Polityce Energetycznej Polski” z udziałem Wojciecha Cetnarskiego, prezesa PSEW, dra Henryka Majchrzaka, prezesa PSE, Janusza Pilitowskiego, dyrektora Departamentu Energii Odnawialnej w Ministerstwie Gospodarki, Pawła Smolenia, partnera Deloitte Consulting, Andrzeja Cylwika, prezesa CASE Doradcy oraz dra Degera Saygina, przedstawiciela International Renewable Energy Agency (IRENA). Oprócz debaty odbyło się pięć innych sesji tematycznych dotyczących modeli serwisu farm wiatrowych, nowych zasad lokalizacji turbin, nowych regulacji hałasowych w zakresie energetyki wiatrowej, a także rynku usług systemowych z farm.
Ustawa stabilizuje sytuację
Zgodnie z przewidywaniami, sporo miejsca w inauguracyjnej dyskusji poświęcono uchwalonej w lutym ustawie o OZE. Jak stwierdził prezes PSEW, wprowadzany przez nią system wsparcia stwarza 15-letnią perspektywę stabilnych i przewidywalnych przepływów finansowych dla projektów, które okażą się najbardziej uzasadnione pod względem ekonomicznym. - Co ważne, wprowadzenie systemu odbyło się przy poszanowaniu praw nabytych dotychczasowych inwestorów – podkreślił Wojciech Cetnarski.
Przedstawiciele branży wskazywali na konieczność określenia znaczenia OZE, w tym najdynamiczniej dziś rozwijającej się technologii wiatrowej, w długoterminowej perspektywie wyznaczonej „Polityką energetyczną Polski do 2050 roku”. Jest to ważne nie tylko ze względu na nasz unijny cel - 15 procent energii ze źródeł odnawialnych w 2020 roku, ale także na wyznaczenie przez Komisję Europejską nowego celu - 27 proc. do 2030 roku. Z informacji resortu gospodarki wynika, że PEP 2050 zostanie opublikowany do końca obecnego roku, kiedy znane będą ustalenia szczytu klimatycznego w Paryżu.
- W dokumencie znajdą się wyznaczniki dotyczące rozwoju źródeł odnawialnych w zużyciu energii brutto - zadeklarował Janusz Pilitowski, dyrektor Departamentu Energii Odnawialnej w Ministerstwie Gospodarki. - Cele stawiane przez Komisję Europejską do 2030 roku będą w nim odzwierciedlone ponad wielkości wyznaczone do 2020 roku.
Podstawą systemy hybrydowe
Uczestnicy debaty zgodzili się, że potrzebna jest dywersyfikacja miksu paliw konwencjonalnych i odnawialnych, a także równomierny rozwój tych ostatnich.
– W Polsce jest miejsce zarówno dla węgla, jak i źródeł odnawialnych, w tym wiatru będącego dziś najtańszą technologią OZE. Idziemy w kierunku energetyki rozproszonej, opartej na budowaniu systemów hybrydowych także na poziomie lokalnym, czyli np. biogazu z wiatrem. Tego pociągu nie da się zatrzymać, a kto do niego nie wsiądzie, przegapi swoją szansę – twierdził Paweł Smoleń. Dodał, że dalszy rozwój branży OZE pozwoli też na wydłużenie okresu, w którym Polska będzie mogła korzystać z kończących się rezerw węgla kamiennego i brunatnego.
Zadowolenia z powodu spadku kosztów wsparcia dla źródeł odnawialnych nie ukrywał Henryk Majchrzak wskazując, że dowodzi to możliwości takich technologii. Przyznał, że z zainteresowaniem obserwuje rozwój morskiej energetyki wiatrowej. - Wcześniej czy później na Morzu Bałtyckim powstaną nasze farmy wiatrowe skoordynowane z sieciami krajów sąsiednich. To pewna przyszłość – przekonywał.
Uwalniają energię
O dużym potencjale energetyki wiatrowej mówił również Dariusz Szwed, doradca prezydenta Słupska. Poinformował, że władze miasta chcą do 2030 roku przełączyć je w całości na lokalne, odnawialne źródła energii . - Jesteśmy na froncie uwalniania energii Polaków – chwalił się.
Uczestnicy Konferencji zwracali uwagę na konieczność rzetelnego informowania o energetyce wiatrowej i funkcjonowaniu wiatraków. Jako przykład wskazywano gminę Kisielice, w której pracuje dziś ponad 50 turbin wiatrowych. Przynoszą one gminie 6 mln zł rocznego dochodu i stały się lokalną atrakcją turystyczną. - Nasi mieszkańcy widzą, że można z tym żyć i że nikomu wiatraki nie szkodzą – wyjaśnił Tomasz Koprowiak, były burmistrz Kisielic.