Zamienili w Biedronce jabłka na polskie. UOKiK wkracza do akcji
Rolnicy zrzeszeni wokół Michała Kołodziejczaka przeprowadzili w jednym ze sklepów sieci Biedronka akcję zamiany jabłek portugalskich na polskie. Praktykom firmy przyjrzy się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Założyciel AGROunii z innymi rolnikami tropi i nagłaśnia przypadki sprzedawania produktów rolnych z zagranicy jako polskie. Szerokim echem odbiła się wieść o oferowanych w Biedronce ziemniakach, które miały pochodzić z kraju, a w rzeczywistości były z importu.
Ziemniaki z importu udawały polskie. Rolnicy chcą pozwać Biedronkę
Rolniczy działacze zapowiedzieli pozew przeciwko sieci i rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na ten cel oraz na działalność agropatrolu, który miałby regularnie sprawdzać sklepy.
"W sklepie w Warce (zagłębie produkcji jabłek) znaleźliśmy jabłka m.in. z Portugalii oznaczone jako polskie" - napisano na facebookowym profilu Agrounii.
"Poziom nieprawidłowości przeraża. Portugalskie jabłka sprzedawane są jako polskie. Jakby w sercu polskiego sadownictwa nie było jabłek. Skandal! Owoce musiały przyjechać z końca Europy! Dlaczego tak jest?! Do czego prowadzi polityka zakupowa marketów?!" - dociekał na swoim profilu Michał Kołodziejczak.
Rolnicy weszli do sklepu i zamienili jabłka na polskie. Podkreślali, że w takich sytuacjach nie ma winy pracowników marketu, a jest to kwestia polityki firmy.
Biedronka, a właściwie właściciel marki, czyli spółka Jeronimo Martins Polska (JMP), może mieć też inny problem, bo postępowanie w jej sprawie wszczął UOKiK. Zarzuca przedsiębiorstwu nieuczciwe wykorzystywanie przewagi kontraktowej na podstawie informacji i dokumentów zgromadzonych podczas czerwcowej kontroli.
Rolnik musi się liczyć w łańcuchu dostaw żywności
"Z zebranych wówczas informacji wynika, że JMP w relacjach z dostawcami, w szczególności owoców i warzyw, uzyskuje dwa typy rabatów. Pierwszy z nich jest procentowo określony w umowie i jest stosowany po przekroczeniu ustalonej wcześniej wartości obrotu (sprzedaży do Biedronki). Zastrzeżenia urzędu wzbudza drugi z rabatów. Po pierwsze dostawcy Biedronki nie znają jego wysokości, a po drugie są o nim informowani na koniec miesiąca, po zrealizowaniu dostaw. W przypadku nieudzielenia tego rabatu dostawcy grozi kara umowna" - poinformował UOKiK.
Marek Niechciał, prezes UOKiK podkreślił, że praktyka właściciela sklepów Biedronka może stanowić naruszenie dobrych obyczajów i wykorzystywanie słabszej strony umowy.
- Jeronimo Martins Polska ma silniejszą pozycję negocjacyjną i podejrzewamy, że wykorzystuje ją w nieuczciwy sposób. W efekcie tych działań dostawca produktów spożywczych, głównie owoców i warzyw, nie ma pewności, czy będzie musiał udzielić dodatkowego rabatu, ani jak duży będzie. Tym samym, zawierając umowę nie wie, ile będzie mógł zarobić - wskazał.
Jednocześnie zaznaczył, że to kolejne działanie UOKiK, którego celem jest poprawa sytuacji rolników. - Trzeba pamiętać, że wymuszanie rabatów przez sieć handlową może powodować przerzucanie presji cenowej na producentów rolnych - stwierdził Niechciał.
UOKiK przypomina, że kara za nieuczciwe wykorzystywanie przewagi kontraktowej może wynieść do 3 proc. rocznego obrotu przedsiębiorcy.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś