Trudny i dziwny rok dla winiarzy. Anomalia pogodowe dały się we znaki
Na Podkarpaciu rozpoczęło się winobranie, które potrwa ok. miesiąca. - To bardzo dziwny i trudny rok dla winiarzy. Liczne anomalie pogodowe miały i nadal mają ogromny wpływ na zbiory - powiedziała Ewa Wawro, prezes fundacji "Galicja Vitis".
Zwróciła uwagę, że właściciele winnic nie mieli większych problemów ze szkodami mrozowymi po zimie, czy majowymi przymrozkami, ale za to były gwałtowne zmiany pogodowe.
Klimat sprzyja produkcji polskich win
- Najpierw mieliśmy trzy-cztery tygodnie upalnej, wręcz tropikalnej pogody, bez deszczu, a potem nagle duże ochłodzenie i wichury z opadami. Jeśli nawet intensywne ulewy szybko mijały, to jednak po nich wjazd ze sprzętem na winnicę, by wykonać pilne zabiegi był praktycznie niemożliwy przez dwa-trzy dni - mówiła ekspertka.
Dodała również, że w wielu miejscach regionu gradobicia zniszczyły nawet do 30-40 proc. owoców i liści w winnicach.
- Kłopoty sprawiła także wcześniejsza w tym roku jesień. Jej pierwsze oznaki pojawiły się już z początkiem sierpnia. Mniej zdrowych i dorodnych liści to gorsza fotosynteza, a za tym idzie spowolniony proces dojrzewania i gromadzenia cukru w owocach - wyjaśniła Wawro.
Przypomniała, że w winiarstwie mniejsze plony przekładają się na lepszą jakość wina, dlatego winiarze ograniczają plonowanie, utrzymując zbiory średnio na poziomie ośmiu-dziewięciu ton z hektara.
- Jeśli chcemy mieć dobre wino, to musimy ograniczyć plony. Robimy to poprzez odpowiednie wiosenne cięcie krzewów oraz tzw. zielone zbiory, czyli redukcję ilości jeszcze niedojrzałych owoców na krzewach - zauważyła na koniec prezes "Galicja Vitis".
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś