Śmigłowiec spłoszył konie. Jeden strasznie cierpiał
Na drodze do Morskiego Oka (woj. małopolskie) doszło do wypadku zaprzęgu konnego. Spłoszone zwierzę odniosło tak ciężkie obrażenia, że nie można było go uratować.
Jak podaje policja z Zakopanego, najprawdopodobniej zwierzęta spłoszył przelatujący śmigłowiec TOPR. Na szczęście na wozie nie było turystów. Jeden z rozpędzonych koni uderzył w bariery drogowe i leżał nogami do góry w rowie.
Koń pod eskortą policji. Zwiał z gospodarstwa
"Jest ciężko ranny. Ustaliliśmy, że już nie uda się go uratować" - relacjonują stróże prawa.
Drugi z koni też był spłoszony i biegał po okolicy, ale udało się go złapać. Poszkodowany woźnica, który do końca pozostał na wozie i próbował ratować zwierzęta, trafił do zakopiańskiego szpitala.
Wątpliwości dotyczące postepowania podczas akcji zgłosiła Fundacja Viva na profilu facebookowym swojej kampanii "Ratuj konie".
"Lekarz weterynarii uznał, że konia nie da się uratować, więc z ogromnymi obrażeniami pęciny i ścięgien został wydobyty z rowu przez 3 jednostki straży pożarnej i teraz jest prawdopodobnie wieziony do... rzeźni" - czytamy we wpisie.
Zdaniem jego autorów, w przypadku tak poważnych obrażeń zwierzę powinno zostać poddane eutanazji na miejscu, by maksymalnie ograniczyć cierpienie.
"Nie rozumiemy, dlaczego cierpiącego konia najpierw wyciągano ze skarpy, co powodowało u niego z pewnością ból i cierpienie, a następnie zdecydowano o powodującym kolejny stres, ból i cierpienie transporcie do rzeźni" - napisali przedstawiciele fundacji.
Zapowiedzieli wyjaśnienie sprawy i powiadomienie organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl