Śmigło wiatraka zapaliło się od uderzenia pioruna
Po 12 godzinach ugaszono pożar łopaty wiatraka w Ciołkowie (woj. wielkopolskie). Płomienie trawiły urządzenie na wysokości ok. 160 m, poza zasięgiem strażackiego sprzętu, dlatego w akcji wziął udział śmigłowiec sprowadzony z Bielska-Białej.
Oficer prasowy Wielkopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP bryg. Sławomir Brandt przekazał we wtorek rano, że śmigłowiec z podwieszonym 700-litrowym zbiornikiem na wodę przyleciał z Bielska-Białej (woj. śląskie) ok. godz. 1.
Pożar od pioruna pochłonął kilkadziesiąt tysięcy kurczaków
- Dynamika pożaru nie była na tyle duża, by ryzykować wykonywanie tych nalotów w nocy. Poczekaliśmy do wschodu słońca i zaczęliśmy je po godz. 4. Nasze działania zakończyliśmy ok. godz. 7 - powiedział.
Wyjaśnił, że helikopter wykonał łącznie sześć "nalotów" zrzucając wodę na płonącą łopatę wiatraka. - To pozwoliło ugasić pożar. Sprawdzaliśmy sytuację przy pomocy dronów, także wyposażonych w kamery termowizyjne, byliśmy w środku i ocenialiśmy temperaturę - wyjaśnił.
Straż Pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze łopaty wiatraka w miejscowości Ciołkowo w poniedziałek, ok. godz. 18.30.
Na miejsce zadysponowano ok. 15 jednostek straży z powiatów gostyńskiego, rawickiego i poznańską Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego, jednak ich sprzęt nie dawał możliwości ugaszenia płomieni - pożar trawił łopatę wirnika na wysokości ok. 160 m.
- Wypaliła się mniej więcej jedna trzecia łopaty o długości 57 m. Gondola wiatraka jest umiejscowiona na wysokości 120 m - opisał Brandt.
Według pierwszych doniesień śmigło urządzenia zapaliło się w poniedziałek pod wieczór po uderzeniu pioruna.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl