Premier Kopacz ostrzega: nie będzie drugiej Samoobrony
Szefowa rządu nie ma zamiaru spotykać się z rolnikami, którzy organizują w całym kraju blokady dróg i pikiety urzędów. - Od tego jest minister Sawicki - tłumaczy.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier wyraźnie podkreśliła, że blokady dróg są dla niej "formą protestu nie do przyjęcia". - Nie popieram sytuacji, w której zagrożone jest bezpieczeństwo w ruchu drogowym - zaznaczyła szefowa rządu.
Ostrzegła rolników, że jeżeli zdecydują się na kolejne blokady, to mogą spotkać się ze zdecydowaną reakcją ze strony państwa. - Mieliśmy już taką formację polityczną, która blokowała drogi. Drugiej takiej formacji nie będzie, nie będzie drugiej Samoobrony. Jeśli będzie łamane prawo, to będę musiała zareagować - oświadczyła Kopacz.
Powiedziała, że na posiedzeniu rządu minister Marek Sawicki został zobowiązany do szczegółowego zreferowania sytuacji związanej z rolniczymi protestami. Zgodnie z tym, co relacjonowała później dziennikarzom Kopacz, rząd jest otwarty na dialog i chce rozmawiać ze związkowcami.
Pierwszą okazją do przełamania impasu ma być spotkanie ministra Marka Sawickiego ze Sławomirem Izdebskim, prezesem rolniczego OPZZ. - Spotkanie zaplanowano na środę na godz. 12 w ministerstwie rolnictwa - powiedziała Ewa Kopacz.
Nie wiadomo jednak czy do niego dojdzie, bo Izdebski nie ukrywa, że jest rozczarowany postawą pani premier. - To, co mówiła na konferencji jest zatrważające. Widać, że kompletnie nie rozumie problemów rolników i nawet nie stara się przemyśleć naszych postulatów - zaznacza i podkreśla, że z Markiem Sawickim "nie ma o czym rozmawiać".
Szef rolniczego OPZZ zdradza, że w jednej z ostatnich rozmów telefonicznych minister rolnictwa był arogancki i miał powiedzieć, że "nie ma co liczyć na jakiekolwiek rekompensaty". - Jeżeli Sawicki nie zmieni swojego nastawienia i sprawy będą dalej szły w złym kierunku, to może dojść do takiego paraliżu kraju, jakiego nie było nawet za czasów Andrzeja Leppera - ostrzega Izdebski.