Kolumbijczycy przymuszani do pracy w zakładzie mięsnym? Zarzuty dla Polki i Ukraińca
Polka i Ukrainiec usłyszeli zarzuty handlu ludźmi. Chodzi o 5 obywateli Kolumbii, którzy zostali zwerbowani do pracy w zakładzie mięsnym w Radomiu. W miejscu pracy stosowano wobec nich przemoc fizyczną oraz słowną i przymuszano do wykonywania obowiązków niezależnie od stanu zdrowia.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Radom–Wschód. "Podejrzani to obywatelka Polski, pracownica agencji pośrednictwa pracy w Radomiu, która zajmowała się naborem pracowników i obywatel Ukrainy, który nadzorował pracę Kolumbijczyków w radomskim zakładzie" – poinformował PAP prokurator rejonowy w Radomiu Cezary Ołtarzewski. Jako środek zapobiegawczy zastosowano wobec podejrzanych dozór policji oraz zakaz opuszczania Polski.
Zarzuty dotyczą okresu od 1 sierpnia 2022 r. do 10 lutego 2023 r. Podejrzani nie przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia. Według nich cudzoziemcy wiedzieli, w jakich warunkach mieli pracować i dobrowolnie się na to zgodzili, nie była też wobec nich stosowana żadna forma przemocy. Za zarzucane przestępstwa grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 20 lat.
Nielegalni pracownicy zakładu przetwórstwa ukryci w pojemnikach na mięso
W lutym 2023 r. obywatele Kolumbii zostali wylegitymowani w Radomiu przez funkcjonariuszy Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Cudzoziemcy mieli pozwolenie na pracę w naszym kraju, ale nie posiadali prawa pobytu na terenie Polski.
Kolumbijczycy przedostali się do Polski przez Hiszpanię. Jak wyjaśnili śledczym, zdecydowali się przyjechać do naszego kraju, bo obawiali się o swoje bezpieczeństwo w zawładniętej przez kartele narkotykowe Kolumbii. Przy okazji wyszło na jaw, w jakich warunkach przyszło im żyć i pracować w radomskim zakładzie.
W znalezieniu pracy pomogła im wspomniana pracownica agencji pośrednictwa pracy w Radomiu, biegle władająca językiem hiszpańskim. Kobieta zajmowała się wyszukiwaniem chętnych do pracy w Polsce poprzez fora internetowe. Przestawiła im ofertę i warunki pracy oraz zakwaterowania, które jednak na miejscu okazały się zupełnie inne. Prokuratura ustaliła też, że przyjęła od trójki poszkodowanych Kolumbijczyków po tysiąc złotych. Miała załatwić im za to karty stałego pobytu, z czego się jednak nie wywiązała.
Prokurator Ołtarzewski podkreślił, że handel ludźmi, który zarzuca się podejrzanym, przyjmuje różne formy. W tym przypadku chodziło o werbunek i pracę przymusową.
Nielegalne zatrudnienie obcokrajowców w przetwórstwie rybnym. Pogranicznicy wystąpią do sądu
Zdaniem śledczych, Kolumbijczycy znaleźli się w Polsce w trudnym położeniu. "Wykorzystano ich bezradność, bo byli w obcym kraju, nie znali języka polskiego, mieli problemy w komunikacji, także z osobami nadzorującymi ich pracę" – powiedział prokurator.
Kiedy przyjechali do Polski, na kilka miesięcy pozbawiono ich paszportów. Stosowano groźby, używano słów wulgarnych, przymuszano do pracy niezależnie od aktualnego stanu zdrowia. Jeden z cudzoziemców doznał w pracy urazu nogi, gdy nadzorujący go inny pracownik rzucił mu na stopę skrzynkę wypełnioną mięsem. Jedna z Kolumbijek miała problemy związane z ciążą, a mimo to musiała stawić się w pracy. Pracownikom przysługiwała tylko 15-minutowa przerwa w ciągu dnia, gdy mogli odejść od linii produkcyjnej. Za pracę otrzymywali średnio około 1,5 tys. zł miesięcznie. Ograniczono im też możliwości opuszczania hostelu, w którym byli zakwaterowani.
W kręgu osób podejrzewanych przez śledczych o przestępstwa związane z handlem ludzi znalazło się też dwoje innych obywateli Ukrainy, którzy koordynowali pracę Kolumbijczyków w radomskim zakładzie. Jednak oboje jakiś czas temu wyjechali z Radomia. Kobieta na Ukrainę, ale z informacji śledczych wynika, że ma wrócić do Polski. Nie wiadomo natomiast, gdzie przebywa drugi mężczyzna.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl