Kolejny rolnik "nabity" w ciągnik. Zaliczka wystarczyła oszustowi
Pieniądze z zaliczki i zszargane nerwy - to koszty poniesione przez rolnika, który postanowił kupić ciągnik za 60 tysięcy złotych, wystawiony do sprzedaży w internecie. Maszyna do niego nie trafiła.
Do funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce (woj. mazowieckie) zgłosił się 56-letni mieszkaniec powiatu, który powiadomił, że został oszukany podczas zakupu w internecie traktora.
Uważajcie przy zakupach maszyn w internecie. Kolejny oszust zatrzymany
- Jak wynika z ustaleń, 18 października mężczyzna zainteresował się zamieszczonym na portalu aukcyjnym ogłoszeniem o sprzedaży ciągnika w atrakcyjnej cenie. Pojazd wystawiony był za 64 tys. zł i według zapewnień osoby sprzedającej było nim bardzo duże zainteresowanie, dlatego potrzebował zaliczki. Mężczyzna po rozmowie ze sprzedającym postanowił dokonać zakupu. Ostatecznie uczestnicy transakcji ustalili kwotę za pojazd w wysokości 60 tys. zł plus 5 tys. za transport. Sprzedający miał dostarczyć ciągnik w minioną środę - relacjonuje kom. Tomasz Żerański, oficer prasowy ostrołęckiej KMP.
Zainteresowany maszyną usłyszał, że druga strona sprzedaje ciągnik, bo ma zamiar nabyć nowy. Przekonany do transakcji, na podane konto wpłacił 3 tys. zł zaliczki.
- Po wpłacie gotówki i wysłaniu potwierdzenia przelewu sprzedającemu, kontakt z nim się urwał. Sprzedający do chwili obecnej nie zwrócił zaliczki i nie dostarczył ciągnika, a jego telefon komórkowy jest nieaktywny - opisuje policjant.
Postępowanie w sprawie prowadzą stróże prawa z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą i korupcją KMP w Ostrołęce. Jednocześnie uczulają, by z dużą dozą ostrożności pochodzić do superokazji wypatrzonych w internecie.
- Podany przykład pokazuje, z jakim ryzykiem muszą liczyć się osoby dokonujące zakupów za pośrednictwem sieci. Apelujemy o zachowanie jak najdalej idącej ostrożności i dokładne sprawdzanie wiarygodności sprzedających. Kupując przedmiot za kilkadziesiąt tysięcy złotych, może należałoby się zastanowić nad poświęceniem kilkuset złotych, pojechania na miejsce i sprawdzenia, czy taki pojazd w ogóle istnieje - przekazuje Żerański.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl