Bosak: rozporządzenie UE mające walczyć z wylesianiem sparaliżuje rynek
Unijne rozporządzenie EUDR, zobowiązujące producentów do udowodnienia, że w wyniku upraw nie doszło do wylesienia, to paraliżowanie normalnego funkcjonowania rynku, oczywiście pod pretekstami ekologicznymi - ocenił wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. Dodał, że rząd "nie ostrzegł" przedsiębiorców przed rozporządzeniem w odpowiednim czasie.
Rozporządzenia EUDR (European Union Deforestation Regulation) wymaga udowodnienia od producentów niektórych towarów i produktów, że na terenie upraw nie doszło do wylesiania lub degradacji lasów. Przepisy motywowane są przeciwdziałaniu czynnikom powodującymi globalne ocieplenie i utratę różnorodności biologicznej. W rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 2023 r. napisano, że "w latach 1990–2020 na całym świecie utracono 420 mln hektarów lasów, co odpowiada około 10 proc. pozostałych lasów na świecie, stanowiąc obszar większy niż powierzchnia całej UE; każdego roku na świecie ubywa 10 mln hektarów lasów".
Kolejny wymóg z UE na barkach rolników. Mają sprawdzać, czy karma dla zwierząt nie pochodzi z terenów objętych wylesianiem
Za wylesienie odpowiedzialne są m.in. uprawy: oleju palmowego, soi, drewna, kakao, kawy i kauczuku, a także hodowla bydła.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie Bosak ocenił natomiast, że celem nowych przepisów jest komplikacja życia gospodarczego w UE, podnoszenie kosztów działalności gospodarczej, "paraliżowanie normalnego funkcjonowania rynku, oczywiście pod pretekstami ekologicznymi". Rozporządzenie to - jak się wyraził - "ekonomiczny totalitaryzm, totalny system inwigilacji". "Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie niektórzy nie będą wiedzieli, jakie są reguły gry" - powiedział.
W opinii Bosaka nowe przepisy tworzą "ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyka dla producentów". Zwrócił uwagę, że we współczesnej gospodarce trudno znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, a w przemyśle spożywczym - kawy, oleju palmowego, mięsa bydlęcego, kakao czy soi. "Dlatego mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku" - powiedział. Argumentował, że EUDR powoduje liczne obowiązki, m.in. śledzenie łańcucha dostaw przez przedsiębiorców łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów i prowadzenie regularnych audytów i certyfikacji.
Raport UE: 12 mld euro wsparcia z UE nie "zazieleniło" rolnictwa
Polityk stwierdził też, że o istnieniu EUDR przedsiębiorcy dowiadują się za późno, mimo że proces przygotowania i uchwalenia "odbył się w drugiej kadencji rządu PiS". "Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, a w tej chwili kończy się okres przejściowy" - podkreślił Bosak.
Za wdrożenie rozporządzenia w Polsce odpowiedzialne jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a zobowiązania prawne dotyczące rozpoczęcia wdrażania i przygotowania do egzekwowania zaczęły obowiązywać w połowie 2023 r. EUDR należy stosować od 30 grudnia 2024, z wyjątkiem dla mikroprzedsiębiorstw lub małych przedsiębiorstw, które na przystosowanie mają czas do 30 czerwca 2025 r.
Jak wynika z rozporządzenia, EUDR obejmuje produkty oraz ich pochodne, których konsumpcja w UE ma "największy wpływ na globalne wylesianie i globalną degradację lasów oraz w przypadku których interwencja polityczna Unii mogłaby przynieść największe korzyści w przeliczeniu na jednostkę wartości handlu". Brak przestrzegania przepisów EUDR ma się wiązać ze "skutecznymi, proporcjonalnymi i odstraszającymi" karami, jak napisano w rozporządzeniu.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś