Sadownicy nie kryją rozczarowania. Unijna pomoc to drwina
Pomoc związana ze stratami z tytułu rosyjskiego embarga jest głęboko niewystarczająca - podkreśla Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. Jego przedstawiciele domagają się wznowienia eksportu jabłek do Rosji.
W minionym tygodniu ministerstwo rolnictwa poinformowało o przyznaniu Polsce dodatkowej puli na wycofywanie z rynku owoców i warzyw z unijną rekompensatą (zmniejszenie ich ilości na rynku ma polepszyć sytuację plantatorów).
Sadownikom grożą bankructwa. Trudno będzie sprzedać jabłka
Resort podkreślił, że to efekt starań ministra Krzysztofa Jurgiela bowiem naszemu krajowi przyznano największą część z dostępnego limitu - dokładnie 7 tys. 720 ton (z łącznej puli 17 tys. 680 ton). Nie wszyscy uważają to jednak za sukces. Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej w komunikacie określił tę pomoc jako kroplę w morzu potrzeb.
"Można to nawet nazwać drwiną z polskich sadowników. Nasz kraj miał największy udział w eksporcie do Rosji, kilka razy więcej tam wysyłaliśmy niż wszystkie inne kraje UE razem wzięte" - wskazali szefowie związku.
Zaznaczyli, że sadownicy z nadzieją czekali na ogłoszenie nowych limitów na wycofywanie z rynku płodów z rodzimych sadów i ogrodów. Analiza minionych sezonów pokazała, że mechanizm miał ogromne znaczenie w walce ze spadkiem cen, spowodowanym rosyjskim embargiem.
"Przyznany limit nie uwzględnia naszych strat. Nie wiem, czy jest to wynik słabych negocjacji ministra rolnictwa, czy niezrozumienia brukselskich urzędników. Jedno jest natomiast pewne - pomoc związana ze stratami z tytułu embarga jest głęboko niewystarczająca i jak najszybciej powinny się rozpocząć rozmowy z Rosją w sprawie wznowienia eksportu jabłek i innych produktów do tego kraju" - podsumowuje ZS RP.
Warto dodać, że resort rolnictwa zapowiedział, że Krzysztof Jurgiel będzie zabiegał o następne dodatkowe zwiększenia limitów owoców i warzyw przeznaczonych do wycofania z rynku.