Gospodarstw ekologicznych w Polsce ubywa, a 80 proc. produktów wytwarzanych w sposób ekologiczny trafia do Polski z importu. Ponadto w kraju funkcjonuje skomplikowany system dopłat.
Żywność ekologiczna ma coraz więcej zwolenników. Niestety produkujących ją gospodarstw ubywa, a 80 proc. produktów ekologicznych trafia do Polski z importu - w radiowej Jedynce informuje Józef Tyburski, przewodniczący Rady do Spraw Rolnictwa Ekologicznego przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- W 2014 roku ubyło kilkaset gospodarstw ekologicznych, tych pseudo, ale także tych z prawdziwego zdarzenia - mówił Józef Tyburski dodając, że znaczna część rolników brała dotacje na produkcję ekologiczną i tego nie robiła.
Przepisy ustawy o sprzedaży bezpośredniej weszły w życie 1 stycznia br. Zgodnie z nimi rolnicy mogą sprzedawać swoje wyroby do 20 tys. zł bez podatku, a powyżej tej sumy zapłacą 2-procentowy ryczałt. Swoje wyroby, lokalni producenci żywności...
Zdaniem fachowca trzeba to wyeliminować, ponieważ dotacje pochodzą z podatków. Jednocześnie należy zadbać o małe gospodarstwa położone w województwach: małopolskim, czy świętokrzyskim, gdzie naprawdę produkuje się żywność ekologiczną.
Należy również uprościć skomplikowany system dopłat. Obecnie w rolnictwie ekologicznym funkcjonuje 18 wariantów dopłat. Rada do Spraw Rolnictwa Ekologicznego sugeruje, by zmniejszyć tę liczbę do trzech.
̶- To powinno ograniczyć pomyłki, system powinien być przejrzysty, aby nie odstręczał od produkcji ekologicznej niewielkich producentów - mówił Tyburski.
Gość radiowej Jedynki zwrócił również uwagę, że w Polsce małą popularnością cieszy się ekologiczny chów zwierząt, a wynika to z bardzo wysokich standardów dotyczących ich dobrostanu.
- O ile 3 tys. kur chowanych w systemie konwencjonalnym oznacza jeden budynek, chów ekologiczny wymaga siedem razy większej powierzchni, plus do tego wybiegi, czyli cztery metry kwadratowe na każdą kurę, a nie ma do tego żądnych dodatkowych dopłat - wyjaśniał Tyburski.