Mleczarnie i rolnicy będą odchodzić od produkcji nonGMO?
Wysokie ceny skupu mleka wskazują na to, że sytuacja na rynku mleka jest dobra. Niestety biorąc pod uwagę koszty produkcji, zwłaszcza białka paszowego nonGMO, otrzymujemy nieco inny obraz.
- Wszystko co najgorsze zaczęło się od wzrostu cen białka roślinnego czyli śruty sojowej. Chiny tak mocno inwestują w produkcję mleka i ogólnie w produkcję zwierzęcą, że kupują tysiące ton soi. Nic dziwnego, że jej ceny eksplodowały w górę i wciąż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie - mówi Martin Ziaja, Prezes Opolskiego Związku Hodowców Bydła (OZHB), członek zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz hodowca posiadający stado liczące 160 krów.
Zwykła śruta sojowa pod koniec grudnia kosztowała około 2,4 tysiąca złotych za tonę. Surowiec nonGMO jest od niej około tysiąc złotych droższy, co daje kwotę około 3,4 tys. zł. za tonę. Notowania śruty rzepakowej również są bardzo wysokie. Pod koniec 2021 roku kosztowała ona 1700 zł za tonę.
Ceny produktów mleczarskich w grudniu
Rolnicy, którzy produkują mleko bez użycia pasz genetycznie modyfikowanych, coraz częściej decydują się na powrót do poprzedniego modelu.
- Mleczarnie, które tego wymagają, zaczynają tracić dostawców. Tu nawet nie chodzi o cenę skupu mleka, ale właśnie o koszt jego produkcji, głównie o śrutę sojową niemodyfikowaną genetycznie. Jej cena jest dla nas zabójcza. Trudno oczekiwać od hodowców, żeby mając możliwość zmiany mleczarni i obniżenia kosztów, z niej nie skorzystali - mówi Martin Ziaja.
Do naszej redakcji dociera coraz więcej informacji o tym że mleczarnie, które wprowadziły produkcję artykułów mleczarskich wyłącznie z mleka produkowanego bez użycia pasz GMO, myślą powrocie do poprzedniego modelu.
- Nawet pionierzy produktów mlecznych nonGMO zaczynają się zastanawiać, czy warto dalej iść tą drogą. Uważam, że niektóre mleczarnie wkrótce mogą się z tego wycofywać. Owszem, polscy konsumenci chcą jeść produkty "eko" i "bio", ale gdy idą do sklepu, to zazwyczaj sięgają po te najtańsze - podsumowuje Martin Ziaja.
