Za ustawę w sprawie frankowiczów mogą zapłacić inni klienci banków
- Należy liczyć się z tym, że (…) koszty całej operacji zostaną przerzucone na pozostałych klientów - uważa prof. Marek Leszczyński. Ekonomista odniósł się do złożonego w Sejmie prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy w sprawie frankowiczów.
Chodzi o nowelę ustawy o wsparciu kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy oraz ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych.
Problemu frankowiczów nie rozwiąże jedna ustawa
- Niewątpliwie inicjatywa prezydenta jest takim gestem w stronę osób, które zaciągnęły kredyt we frankach i obecny projekt idzie w kierunku poszerzenia spektrum dla osób, które ewentualnie mogą być objęte wsparciem - powiedział ekonomista z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Według eksperta "niewątpliwie w sytuacjach nadzwyczajnych, takich kiedy sytuacja budżetu domowego jest trudna, takie wsparcie powinno być udzielone".
W opisie projektu poinformowano, że dotyczy on "zmiany mechanizmu zapewnienia wsparcia finansowego osobom, które na skutek obiektywnych okoliczności znalazły się w trudnej sytuacji finansowej, a jednocześnie są zobowiązane do spłaty rat kredytu mieszkaniowego stanowiącego znaczne obciążenie dla ich budżetów domowych".
Projekt wprowadza m. in. nowy instrument wspierający dobrowolną restrukturyzację kredytów denominowanych lub indeksowanych do walut innych niż te, w których kredytobiorcy uzyskują dochody. KPRP tłumaczy, że źródłem finansowania tego wsparcia będzie, działający w ramach Funduszu Wsparcia, Fundusz Restrukturyzacyjny, utworzony ze składek banków.
Zbliża się przedawnienie roszczeń dużej grupy frankowiczów
Jak zaznaczył Leszczyński, proponowane rozwiązania rodzą jednak szereg pytań, m.in.: "na ile instytucje państwowe, na ile banki będą zainteresowane partycypowaniem w tym wsparciu, bo mówimy tu o funduszu, który ma określoną wielkość i to generuje określone koszty dla funkcjonowania instytucji państwowych".
Znawca rynku wyraził także wątpliwość "na ile to wsparcie będzie motywujące i demotywujące dla pozostałych kredytobiorców".
- Należy liczyć się z tym, że instytucje finansowe nie będą zainteresowane tym, żeby dobrowolnie, pro publico bono finansować gospodarstwa domowe, bo to jest po prostu nieracjonalne z ich punktu widzenia - tłumaczył ekonomista.
- Dlatego można się liczyć z tym, że koszty tej całej operacji zostaną przerzucone na pozostałych klientów w postaci kosztów funkcjonowania instytucji przerzucanych właśnie na klientów - wyjaśnił Leszczyński.
W jego ocenie, biorąc pod uwagę relatywnie wysokie ceny usług bankowych w Polsce w stosunku do dochodów na tle innych państw Unii Europejskiej, jest to zagrożenie realne.