Wybory do izb rolniczych 28 lipca. Prezes KRIR nie widzi problemu
Rolnicy narzekają, że tegoroczne wybory do izb rolniczych odbędą się w środku żniw, a więc frekwencja znowu nie przekroczy kilku procent. Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych nie podziela tych obaw i zachęca do głosowania.
"Robimy wszystko aby przekazać jak najwięcej informacji o wyborach o roli izb o jej różnicach od związków zawodowych poprzez media i spotkaniach w całym kraju a co z tego wyjdzie zobaczymy" - napisał na Twitterze Szmulewicz w odpowiedzi na krytykę lipcowego terminu.
Ardanowski murem za izbami rolniczymi
Dyskusja wywiązała się po publikacji naszego tekstu "Ardanowski murem za izbami rolniczymi". To właśnie w twitterowych komentarzach pojawiło się mnóstwo negatywnych opinii pod adresem pomysłodawców lipcowego terminu.
Mateusz Kacperkiewicz z AGROunii oskarżył szefa KRIR o to, że ten zatwierdził wybory do izb rolniczych na 28 lipca, czyli "w pełnym sezonie żniwnym". "To jest postawa rolnika? Gdzie logiczne myślenie? Frekwencja będzie na poziomie 0,05%? Może mają się dostać odpowiednie dla Was osoby na które zagłosuje rodzina? Tragedia" - podkreślił Kacperkiewicz. Szmulewicz szybko odpowiedział, że "termin głosuje walne krir".
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych stoi na stanowisku, że każdy termin może być skrytykowany. Przyznał, że pod uwagę był brany także 31 maja, ale ostatecznie postanowiono inaczej.
"Czy my nie przesadzamy że ten termin jest taki zły po pierwsze to jest niedziela u mnie beż względu na pracę rano idzie się do kościoła po drodze można oddać głos a każdy inny termin jak ktoś szuka dziury w całym będzie zły zimą śnieg i mróz wiosną siewy później sianokosy itd." - napisał Wiktor Szmulewicz.
Robimy wszystko aby przekazać jak najwięcej informacji o wyborach o roli izb o jej różnicach od związków zawodowych poprzez media i spotkaniach w całym kraju a co z tego wyjdzie zobaczymy
— Wiktor Szmulewicz (@WSzmulewicz) 7 maja 2019
Wybory do izb rolniczych odbędą się w środku żniw
Marek Studziński z AGROunii podkreślił, że wybory zaplanowane na 28 lipca to "celowa zagrywka, żeby rolnicy się nie angażowali". Wyraził pogląd, że zabraknie chętnych do pracy w komisjach wyborczych. "Kto poświęci cały dzień w czasie żniw na komisje?" - zapytał rolnik.
"Od 3 do 5 osób znaleźć w gminie do komisji bez przesady" - odpowiedział Wiktor Szmulewicz.
Łukasz Pergoł, rolnik z okolic Działdowa zauważył, że 31 maja byłby lepszym terminem, a wybory zorganizowane w lipcu "nie przysporzą sympatii" izbom rolniczym.
Mateusz Szczepaniak, rolnik z AGROunii przyznał, że 28 lipca to fatalna data. "Idealny termin na utrzymanie takiej sytuacji jak mamy w tej chwili, czyli DNO" - napisał.
W wielkiej fali rolniczego oburzenia pojawiły się również głosy z apelem o obywatelską postawę. "Kto będzie chciał to znajdzie czas i zagłosuje nawet w środku żniw. Jako rolnicy też musimy uderzyć się w pierś z powodu naszego lenistwa wyborczego. Co nie zmienia stanu, że krytyczna ocena rolników działalności Izb od szczebla powiatowego po krajówkę jest faktem" - przyznał Robert Nowacki, dyrektor oleckiego oddziału Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Olsztynie.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś