Posłanka goniła auto z martwym dzikiem. Krew lała się 15 kilometrów
Nie odpuszczę facetowi - zapowiedziała posłanka Magdalena Filiks mając na myśli kierowcę auta, który przewoził broczącego krwią martwego dzika. Nie wiadomo póki co, czy mężczyzna był np. myśliwym, czy zwykłym kłusownikiem.
"Wracam do domu z protestu w Szczecinie (w obronie wolności mediów - red). Przede mną jedzie kierowca - numery zakryte. Z dzika całą drogę leje się krew. Nie mogę w to uwierzyć… Jadę za nim i dzwonię na policję" - relacjonowała w mediach społecznościowych Magdalena Filiks (Koalicja Obywatelska).
Wandal na posesji wiceszefowej komisji rolnictwa. Policja prosi o pomoc
Jak dodała, pogoń trwała prawie godzinę, a auto z martwym zwierzęciem skręciło potem w las i pole. "W końcu nie byłam w stanie przejechać błotem po polu bez drogi, bo błoto było do kolan. Nie pomogło nawet moje auto z napędem na 4 (koła - red.). Facet zgasił też w lesie światła i miał broń. Zgubił dzika, uciekając, ale wezwałam policję i dostali wszystkie zdjęcia. Służby dostały geolokalizację, żeby zabrać zwłoki zwierzęcia. Facet znał drogi leśne i mieszka w okolicy, więc policja z łatwością namierzy właściciela auta (znając rzadką markę i mając zdjęcia)" - wskazywała parlamentarzystka.
Twierdziła, że zwierzę było niemal rozprute na pół, a krew lała się przez 15 km po drodze krajowej. "Dzik nawet nie był przymocowany do koszyka. Dlatego wypadł. Na pewno nie odpuszczę tego tematu. Nie odpuszczę facetowi" - zastrzegła Filiks.
W komentarzach internauci podkreślili m.in., że przez takie sytuacje, niezwalczane skutecznie przez służby, nadal rozprzestrzenia się wirus afrykańskiego pomoru świń. Gromy posypały się także na myśliwych, choć - jak trafnie zastrzegli co niektórzy - nie wiadomo, kim jest kierowca. To ma ustalić policja.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl