Dzierżawca uprawia ziemię. A dopłaty bierze właściciel
Dopłaty bezpośrednie tylko dla faktycznie użytkujących ziemię to fikcja. Wydzierżawiający grunty sami najczęściej pobierają pieniądze, często nie widząc swojego areału przez kilka lat.
Celem przyznawania płatności bezpośrednich jest wspieranie działalności rolniczej i dlatego uzależnione jest od faktycznego użytkowania gruntów, a nie od prawa własności do ziemi. Wsparcie przysługuje więc osobom, które faktycznie użytkują grunty.
Dopłaty po wymarznięciach się należą
W przypadku dzierżaw jest jednak zupełnie inaczej. To wydzierżawiający ziemię właściciele w większości przypadków pobierają dopłaty bezpośrednie z ARiMR. A dzierżawcy - w zależności m.in. od lokalizacji areału i klasy ziemi - albo nie płacą czynszu dzierżawnego, albo jest on mniejszy. Żeby się o tym przekonać wystarczy zajrzeć na fora internetowe, gdzie rolnicy wymieniają się poglądami i informacjami.
"Pewnie, że takie zjawisko jest wszechobecne, ale to jest wina tylko i wyłącznie rolników. Prawda jest taka, żeby rolnicy się postawili wydzierżawiającym i spisali umowy to by nie było takiego procederu, ale w rzeczywistości wygląda to tak, że jak jeden się postawi to drugi to wykorzysta i zabierze mu to pole, a wszyscy wiedzą że jest głód na ziemię" - pisze internauta Piotr.
Chcąc zwiększyć przychody rolnicy starają się rozwijać gospodarstwa, ale ceny ziemi ciągle rosną. Rząd postawił ponadto szlaban na sprzedaż gruntów z państwowych zasobów. Karty rozdają zatem wydzierżawiający grunty właściciele.
Wyłudzali unijne dotacje i ustawiali przetargi na dzierżawę
- Gospodaruję na swoich 35 hektarach, a 10 dzierżawię. Właściciel, z sąsiedniej wsi, nawet nie chciał słyszeć o umowie pisemnej. Dla mnie to byłaby jakaś gwarancja. Dbam przecież o te grunty, utrzymuję w dobrej kondycji, nawożę, wapnuję. To kosztuje, a przecież na dobrą sprawę mógłbym zostać wyrzucony z ziemi z dnia na dzień - narzeka rolnik z powiatu mławskiego na Mazowszu.
Jak podkreśla, o dopłatach na dzierżawione hektary nawet nie myśli. - U mnie na wsi - razem ze mną - zostało czterech gospodarzy. Każdy z nas coś dodatkowo dzierżawi, a żadnych dopłat za tę ziemię nie bierze. Jeden nawet jeszcze dostarcza właścicielowi trochę ziarna dla kur - opowiada nasz rozmówca.
Wydzierżawiający to w wielu przypadkach rolnicy lub ich następcy, którzy m.in. ze względu na mały areał zrezygnowali z prowadzenia gospodarstw.
Dopłaty bezpośrednie muszą być wyrównane po 2020 roku
Sporą grupę stanowią jednak osoby, które nabywały ziemię w drodze inwestycji (lokaty kapitału). Ci - jeśli wierzyć wpisom internetowych dzierżawców - niekiedy swojej ziemi nie widzieli przez lata, zadowalając się wpływającymi co roku na konto dopłatami.
Udało nam się porozmawiać o tej sprawie z pracownikiem jednego z biur powiatowych ARiMR na północnym Mazowszu. - Problem jest poza naszymi kompetencjami. Nie możemy prowadzić śledztwa, kto składa wniosek o dopłatę na grunt. Ważne, by dokumenty zgadzały się z tym co na polu i nie było dwóch wniosków na tę samą działkę - powiedział nam urzędnik.
Jakiś czas temu na ten problem zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich. Przypomniał, że jeśli chodzi o działki z państwowego zasobu, to żeby dostać do nich dopłaty należy wykazać tytuł prawny. Obowiązek ten wprowadzono w tym roku.
Resort rolnictwa podkreśla, że tego zabiegu nie da się przenieść na grunty prywatne z powodu powszechnej praktyki zawierania przez rolników ustnych umów dzierżawy, a także z nieuregulowanych, często przez wiele lat, spraw spadkowych.
Nadanie ARiMR uprawnień do rozstrzygania w sprawie legalności posiadania ziem, mogłoby w opinii resortu prowadzić do rozbieżnych rozstrzygnięć dotyczących tego samego gruntu, gdyż zajmują się tym np. sądy.