Producenci kukurydzy w trudnej sytuacji. Powodem susza i niski poziom wód gruntowych
Z powodu suszy i niskiego poziomu wód gruntowych 2015 rok dla producentów kukurydzy był szczególnie trudny. Mogą ucierpieć także hodowcy bydła mlecznego i mięsnego, dla których roślina ta jest podstawą produkcji pasz. Jest jednak szansa, że w przyszłym roku uda się odbudować zapasy nasion i kiszonek na pasze, o ile pogoda będzie bardziej sprzyjała, a powierzchnia upraw kukurydzy utrzyma się powyżej 1 miliona ha.
– Wyzwania, jakie stoją przed rolnictwem w przyszłym roku to przede wszystkim utrzymanie poziomu produkcji i odbudowa upraw kukurydzy kiszonkowej – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Roman Warzecha z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin przy Państwowym Instytucie Badawczym w Radzikowie, członek rady Polskiego Związku Producentów Kukurydzy. – Pozostaje ona główną, niedającą się zastąpić paszą przy produkcji mleka oraz mięsa.
Gwałtowny wzrost upraw kukurydzy nastąpił po trudnej zimie przełomu 2011 i 2012 roku, kiedy to wymarzło 30 proc. zbóż ozimych. Utraconą powierzchnię trzeba było czymś obsiać, wielu rolników postawiło wtedy na kukurydzę. Na osiągniętym wtedy poziomie powyżej miliona ha uprawy utrzymują się do dzisiaj.
Kukurydza. Przegrana bitwa z suszą?
– Miniony rok był najtrudniejszy w krajowej historii kukurydzy, od kilkudziesięciu lat nie było tak dużych niedoborów wody, zwłaszcza między lipcem i sierpniem w połączeniu z tak wysokimi temperaturami – przekonuje Roman Warzecha. – Koło Warszawy, gdzie prowadzę doświadczenia w sierpniu mieliśmy zaledwie 5 mm opadów, a temperatura była o cztery stopnie wyższa niż w ubiegłym roku. Generalnie natomiast opady w sezonie wegetacyjnym były dwa razy niższe niż zazwyczaj i wyniosły zaledwie 200 ml. To nieporównywalne warunki. Tak było przy tym w przeważającej części kraju.
Kukurydza, jak przypomina Roman Warzecha, jest rośliną wymagającą wilgoci, dlatego ucierpiała najbardziej ze wszystkich upraw. Ponadto jest rośliną o długiej wegetacji. W wyniku tego odnotowano znaczący spadek zbiorów ziarna. Z danych Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych wynika, że zbiory kukurydzy były niższe o 50-70 proc. od zbiorów w 2014 r. To oznacza zbiory rzędu 2 mln ton.
[WIDEO] Mówi Roman Warzecha, członek rady Polskiego Związku Producentów Kukurydzy, Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, Państwowy Instytut Badawczy w Radzikowie
Sytuacja pogodowa najbardziej dotknęła uprawy kukurydzy na kiszonkę, która jest podstawą produkcji pasz dla bydła przeżuwającego, a więc także mleka i mięsa wołowego.
– Paszy po prostu w pewnym momencie zabrakło – tłumaczy Roman Warzecha. – Kolby były niewykształcone, co sprawiło, że szereg zasiewów na ziarno kukurydzy sprzedano na pniu na kiszonkę, a mimo tego i tak nie udało się zabezpieczyć potrzeb do produkcji mleka oraz mięsa. Szło nam już bardzo dobrze, bo rok wcześniej po raz pierwszy wyeksportowaliśmy prawie dwa mln ton ziarna kukurydzy, która stała się wręcz naszym hitem eksportowym. W tym roku ceny natomiast nie są atrakcyjne i nie pokrywają nawet kosztów produkcji.
Roman Warzecha ma nadzieję, że w 2016 roku uda się utrzymać powierzchnię upraw kukurydzy na poziomie przekraczającym 1 milion ha. Nie jest to jednak pewne, bo mogą wystąpić problemy z zaopatrzeniem w nasiona. Z powodu suszy zmalała bowiem także produkcja w krajach, które wytwarzają nasiona na potrzeby Polski.
Słoma z kukurydzy. Cenne źródło materii organicznej
– Nasze odmiany są specyficzne, bo muszą mieścić się w tzw. klasach wczesności, które uprawiamy w Polsce, czyli mówimy o liczbie FAO [klasa wczesności] pomiędzy 180 a 300 – tłumaczy Roman Warzecha. – Kraje południa Europy uprawiają kukurydzę późniejszą FAO 400, 500, 600, więc takich nasion nie możemy sprowadzać do Polski, bo po prostu u nas nie dojrzeją. Trzeba więc jak najszybciej zaopatrywać się w nasiona. Globalnie ich nie zabraknie, ale poszczególnych odmian na pewno będzie znacznie mniej.
Krajowa hodowla nasion zachowała się jako jedyna w nowej Unii Europejskiej. Za granicą nie wytrzymała konkurencji i obecnie zaopatruje 35 do 40 proc. rynku. W Polsce działa szereg firm hodowlano-nasiennych, koncernów międzynarodowych, takich jak KWS, Pioneer, Dekalb, czy Limagrain. Niedawno pojawiła się nowa firma Saatbau (dawna centrala nasienna w Środzie Śląskiej).
– Obecnie w Polsce sprzedawane są nasiona przez około 20 podmiotów, a odmiany pochodzą z krajowego rejestru, czyli są u nas zarejestrowane i przebadane – informuje Roman Warzecha. – Ale mamy także wiele pochodzących z tzw. katalogu europejskiego, które są zarejestrowane w innych krajach UE. To wszystko, rzecz jasna, FAO 300, przystosowane dla naszych, krajowych warunków.