Dobieramy nowy ciągnik do maszyny
Minus 25%
Zakup ciągnika warto zawsze skonsultować, gdyż na moc użyteczną oprócz norm i zakresu obrotów wpływa więcej elementów w tym np.: liczba cylindrów, czy ich pojemność.
- Radzę, żeby nie kupować ciągników z niskim konstrukcyjnie zapasem do generowania odpowiedniego momentu obrotowego. Dzieje się tak wtedy, gdy decydujemy się na silniki 3-4 cylindrowe mające moce jak dawne 6-cylindrowe. Ponadto jeżeli brakuje informacji o rzeczywistej mocy silnika na WOM, to warto od mocy nominalnej ciągnika odjąć 25-30%, jeżeli jest bez „power boostera” i 20-25% jeżeli ma „power booster”. W ten sposób uzyskamy moc do pociągnięcia maszyny bez nadmiernego obciążania silnika i napędu ciągnika - podpowiada Robert Halicki z firmy „44tuning”.
Stare są silniejsze
Ciągniki „starszej” generacji mimo mniejszej liczby „koni” są często silniejsze od tych sprzedawanych obecnie. Dlatego czasami dochodzi do rozczarowania, kiedy nowy ciągnik ruszy do pracy na pole. Jest to spowodowane restrykcyjnymi normami emisji spalin, które wymusiły zastosowanie systemów wspomagających ich uzyskanie (EGR, DPF, czy SCR). Wystarczy spojrzeć pod maskę nowego ciągnika, aby zobaczyć ogrom osprzętu silnika. Dlatego użytkując do tej pory ciągnik przykładowo o mocy 100 KM (z lat 2000-2006) warto zakupić nowy 140-konny. Wtedy będzie on mógł wykonywać prace z tymi samymi maszynami, co ten starszy. Taka zależność ma miejsce, jeżeli porównujemy silniki o tej samej liczbie cylindrów.
- Jeżeli chcemy, aby nasz nowy ciągnik był bardziej ekonomiczny i miał lepszy zapas mocy może zaistnieć potrzeba wykonania indywidualnej regulacji pracy jego silnika dla potrzeb gospodarstwa i przystosowania do polskich paliw słabej jakości. Planując takie działanie pamiętajmy, że najczęściej nie powinniśmy kupować nowego ciągnika kończącwgo serię, bo ma już zbyt małe rezerwy konstrukcyjne. W tym przypadku warto jednak zapytać fachowca o poradę, bo występują ciągniki z końca serii, które mimo tego mają odpowiednią rezerwę konstrukcyjną. Za to u innych faktycznie jej brak – przekonuje Robert Halicki.