Decyzja o wybiciu stada krów z Deszczna powinna być już dawno uchylona
Decyzja o wybiciu stada krów z Deszczna powinna być dawno uchylona, ryzyko, że są zakaźnie chore jest znikome - powiedział PAP prof. Andrzej Elżanowski. Badania rozpoczną się prawdopodobnie w poniedziałek, po ustaniu upałów.
Działania związane z przygotowaniem do badań stada krów z Deszczna rozpoczną się po ustaniu upałów - poinformowało w piątek Polskie Towarzystwo Etyczne (PTE).
Upały utrudniają wykonanie badań stada krów z Deszczna
- Decyzja ta powinna być dawno uchylona, kiedy inspekcja (weterynaryjna) i minister (Ardanowski) zaczęli mówić, że krowy będą żyły - powiedział PAP zoolog i bioetyk z Uniwersytetu Warszawskiego i jednocześnie członek Zarządu Głównego PTE prof. Andrzej Elżanowski.
Profesor pozytywnie odnosi się do informacji o tym, że "działania związane z przygotowaniem do badań rozpoczęte będą dopiero po ustaniu obecnych upałów", bo jego zdaniem krowy są bardziej wrażliwe na przegrzanie i stres niż np. na zimno.
Do rozpoczęcia badań może być konieczne przepędzenie stada ok. 3 km. - Po badaniach krowy mają zostać przewiezione ciężarówkami do miejsca przeznaczenia, czyli do rezerwatu Czarnocin. Ważne jest, że do pędzenia stada nie będą wykorzystane quady ze względu na obecność bardzo młodych cieląt i starych osobników - powiedział.
Ryzyko tego, że krowy w stadzie są zakaźnie chore jest, zdaniem Elżanowskiego, bardzo niskie.
Jeżeli krowy będą chore - natychmiast zostaną ubite
- Krowy żyły na tym terenie przez kilkanaście lat i kontaktowały się z krowami sąsiadów, które są badane, i nie było sygnałów o wystąpieniu chorób takich, jak tuberkuloza, bruceloza czy białaczka - powiedział. - Myślę, że te krowy są bardziej odporne od przeciętnych mlecznych krów eksploatowanych ponad miarę w przemyśle. Oczywiście to należy sprawdzić - dodał.
Chodzi o dzikie stado bydła liczące 170-180 sztuk, które od wielu lat żyje na wolności w woj. lubuskim. Są to zwierzęta niezarejestrowane i były pozbawione wszelkiej opieki, nie mają właściciela i nie są pod opieką weterynaryjną.
Pod koniec października ub.r. powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim wydała decyzję, "na mocy, której właściciel zwierząt został zobowiązany do zabicia 170 sztuk bydła". Decyzję tę podtrzymał główny lekarz weterynarii.
Po licznych protestach w ratowanie krów włączyli się również politycy, w tym prezydent Andrzej Duda, prezes PiS Jarosław Kaczyński i, w ostatniej fazie, premier Mateusz Morawiecki. Ostatecznie z końcem maja br. szef resortu rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że krowy z Deszczna nie trafią do uboju, ale zostaną odizolowane.
W przesłanym PAP komunikacie Polskie Towarzystwo Etyczne poinformowało, że w czwartek w resorcie rolnictwa odbyły się negocjacje w sprawie dalszego losu krów z Deszczna, z udziałem m.in. ministra Ardanowskiego.
"Strony były zgodne, że decyzja (...) o wybiciu stada powinna być formalnie uchylona, ponieważ przemawia za tym interes społeczny i że stado, (któremu będzie nadany własny numer) może być przekazane do preferowanego przez stronę społeczną gospodarstwa już po wykonaniu pierwszego etapu badań w miejscu ich dotychczasowego pobytu" - napisano w komunikacie.