Sąsiedzka pomoc? Gospodarz odpowiada za bezpieczeństwo
W razie zaniedbania przy pracy wykonywanej w ramach pomocy sąsiedzkiej ten, kto o nią poprosił, ponosi konsekwencje odszkodowawcze za wypadek. Taka jest wymowa wyroku Sądu Najwyższego, który może być przestrogą przed takim zatrudnieniem.
Wyrok dotyczy wypadku z 2011 r., kiedy to - jak ustalił sąd - mężczyzna pomagał sąsiadowi w przetransportowaniu uszkodzonej ładowarki z łąki na posesję, gdzie prowadził zakład naprawy maszyn rolniczych - podaje "Rzeczpospolita".
Rolnicy chcą pomóc sąsiadom, ale obawiają się sankcji
Ów sąsiad kierował sprawną ładowarką, która holowała uszkodzoną maszynę za pomocą liny podczepionej do wieżyczki. W niesprawnej ładowarce za kierownicą siedział natomiast "pomocnik". Gdy wysiadł z holowanej maszyny, został uderzony przez wysięgnik w lewe ramię po gwałtownym odpięciu się z wysięgnika haka, za pomocą którego pojazd był holowany.
Uderzenie spowodowało tępy uraz górnej części lewego ramienia ze zmiażdżeniem kości i mięśni, przerwaniem ciągłości nerwów i naczyń, skutkując niemal całkowitą amputacją ręki.
Sąsiad oczywiście pomógł poszkodowanemu, zawiózł go do zakładu opieki zdrowotnej, a później także kilkakrotnie na wizyty lekarskie i zmiany opatrunków.
Relacje między panami znacznie pogorszyły się jednak od momentu, gdy ofiara wypadku zaczęła formułować w stosunku do drugiej strony roszczenia finansowe w postaci zadośćuczynienia i renty (z tytułu niezdolności do pracy).
Sprawa ostatecznie trafiła do sądu okręgowego, a ten oddalił w całości żądania poszkodowanego w wypadku, wskazując, że nie ma przesłanek dla przypisania odpowiedzialności jego sąsiadowi.
Sąsiedzka sprzeczka zakończyła się na komisariacie
Takie rozstrzygnięcie podtrzymał również sąd apelacyjny. Jak zauważył, była to tylko pomoc, powoda i pozwanego nie łączył żaden stosunek pracy, zatem nie było też obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa i higieny pracy w takim zakresie, jak wymaga się tego od pracodawcy.
"Sądy stwierdziły wprawdzie, że przy transporcie uszkodzonej maszyny niedbalstwo było po obu stronach, jednak kodeks cywilny przewiduje tzw. kontratypy, a w tej sprawie była nim zgoda pokrzywdzonego na działanie związane z ryzykiem. Działanie na własne ryzyko wiąże się z podjęciem czynności, w wyniku których poszkodowany bez wyraźnej potrzeby świadomie naraża się na znane mu niebezpieczeństwo" - relacjonuje "Rzeczpospolita".
Jak wskazał sąd, powód miał świadomość, że holowanie maszyny niesprawnej przez maszynę do tego nieprzeznaczoną pociąga za sobą znaczne ryzyko. Zupełnie inaczej tę sprawę ocenił jednak Sąd Najwyższy i nakazał sądowi apelacyjnemu ponowne jej rozpoznanie.
"To, że powód zgodził się na udział w transporcie maszyny i w związku z tym na ponoszenie związanego z tym ryzyka, nie ma decydującego znaczenia. Skoro świadczył na rzecz pozwanego pracę, to przede wszystkim pozwany obowiązany był tak organizować ów transport, aby powód mógł bezpiecznie w nim uczestniczyć. Bez znaczenia jest natomiast, czy powód zachował się niedbale, ponieważ pracodawca ma tak organizować pracę, aby mogła ona być wykonywana bezpiecznie, niezależnie od stopnia staranności osoby, która świadczy ją na jego rzecz" - brzmiała argumentacja sądu podana przez dziennik.
Rozstrzygnięcie SN powinni brać pod uwagę rolnicy. Na wsiach przy pracach gospodarskich sąsiedzka pomoc to przecież nadal standard.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Rzeczpospolita"