Leśniczy uratował 3-latka. W bagnie zostawił buty
Szerokim echem odbiła się w Polsce akcja poszukiwawcza zaginionego 3-letniego Kordiana. Chłopca pośrodku leśnego trzęsawiska znalazł leśniczy Rafał Apostołowicz.
Malucha, który w środę po południu odjechał rowerkiem spod swojego domu w Piecach (pow. starogardzki, woj. pomorskie), poszukiwali policjanci, strażacy, leśnicy, rodzina i okoliczni mieszkańcy. Użyte zostały psy tropiące, dron z kamerą termowizyjną, noktowizory oraz helikopter.
Rolnik znalazł na łące ciało zaginionego
Po kilku godzinach 3-latek został odnaleziony cały i zdrowy, niespełna 3 kilometry od miejsca zamieszkania przez jednego z pracowników Nadleśnictwa w Lubichowie. Rafał Apostołowicz, bo o nim mowa, podróżując z żoną Magdaleną, zauważył zaginionego w środku lasu, pośrodku niewielkiego bagna, około 50 m od leśnej drogi.
"To prawdziwy cud, bo trudno było go dostrzec w ciemnościach. Pomogła determinacja, cierpliwość i dobre latarki. Leśnik wyniósł przestraszone i zziębnięte dziecko z trzęsawiska. Nie było to łatwe zadanie, bo teren był bardzo grząski. Leśniczy zostawił w bagnie buty! Mały Kordian był czysty, tylko miał przemoczone nóżki. Szczęśliwie w leśnym aucie jest zawsze wszystko. Chłopczyk został tam przebrany i nakarmiony biszkoptami, które miały być składnikiem tiramisu dla pani Magdy" - czytamy w serwisie informacyjnym Lasów Państwowych.
Malec trafił wkrótce potem pod opiekę ratowników medycznych i policjantów.
- Jestem szczęśliwy, że chłopiec jest cały i zdrowy. Sami jesteśmy rodzicami, dlatego kiedy przeczytaliśmy z żoną o tym, że niedaleko nas zaginął mały chłopiec, natychmiast pojechaliśmy pomóc w poszukiwaniach. Tym bardziej, że nadchodziła noc, a to jest przecież małe dziecko. Nie jestem żadnym bohaterem, po prostu jestem tatą, wiem, że dla każdego z nas nie ma nic ważniejszego niż dzieci. W takiej sytuacji wszyscy musimy się zjednoczyć i pomóc, działając wspólnie i szybko - powiedział Rafał Apostołowicz.
Z pewnością w tej akcji pomogła mu dobra znajomość terenu. "W trakcie poszukiwania małżeństwo skręciło w leśną drogę, która dla żony leśniczego wydawała się niedostępna i nieprzejezdna. Według leśniczego trzeba było w nią wjechać, bo to była jedna z tras na obszarze wyznaczonym do przeglądu" - podkreślono w serwisie LP.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl