Ministrowie i ekonomiści krytycznie o obniżce ratingu Polski przez S&P
Ministrowie rządu oraz ekonomiści, z którym rozmawiała PAP krytycznie odnieśli się do piątkowej obniżki ratingu Polski agencji Standard & Poor's. Ich zdaniem nie ma dla niej uzasadnienia.
Agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła w piątek długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Perspektywa ratingu jest negatywna.
W sobotę ministrowie finansów i rozwoju zapewnili, że Polska gospodarka ma się świetnie i ma bardzo mocne fundamenty. Szef resortu finansów Paweł Szałamacha powiedział, że Standard & Poor’s, obniżając rating Polski, nie bierze pod uwagę zjawisk gospodarczych, koncentruje się na polityce.
Szałamacha: Standard & Poor’s nie bierze pod uwagę zjawisk gospodarczych
Zdaniem Szałamachy agencja ratingowa "najnormalniej w świecie myli się". - Będą musieli się wycofać za jakiś czas z tej błędnej decyzji - podkreślał.
O obniżenie ratingu Polski w sobotę w RMF FM mówił też minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Podkreślał, że z polską gospodarką nie dzieje się nic niepokojącego. - Z polską gospodarką właściwie będzie w tym roku działo się coraz lepiej - powiedział.
Dodał, że polski rząd nie jest zaskoczony decyzją o obniżeniu ratingu Polski. - Od kilku miesięcy takie sygnały pojawiały się ze strony różnych agencji, w szczególności ze strony agencji Standard & Poor's, przede wszystkim wiążące się z sytuacją geopolityczną. Wokół nas na pewno w szerszym otoczeniu nie jest tak spokojnie, jak byśmy sobie tego życzyli i to się odzwierciedla na ratingach. Dość powiedzieć, że nasz rating jest cały czas wyższy niż rating Włoch, bardzo potężnego państwa zachodnioeuropejskiego, jest na poziomie dokładnie takim, jak Hiszpania. Czyli całe to obniżenie nie jest jakimś sygnałem, które jest bardzo niepokojące - uważa Morawiecki.
Resort finansów: decyzja o obniżeniu ratingu Polski niezrozumiała
Krytycznie do obniżki ratingu odnieśli się ekonomiści. Zdaniem prof. Jerzego Osiatyńskiego, nie ma dostatecznego uzasadnienia obniżenia ratingu.
- Budżet na 2016 rok nie zawiera takich pozycji, które mogą budzić wątpliwości co do swojej realności, jak na przykład przychody ze zwiększonej ściągalności podatków i podobne. To wszystko zniknęło - mówił.
Decyzji S&P nie rozumie ekonomista Marek Zuber. - Po pierwsze dlatego, że nic złego nie dzieje się jeśli chodzi o perspektywy makroekonomiczne dla polskiej gospodarki i jej wzrost gospodarczy. Także nic złego nie dzieje się jeśli chodzi o stabilność finansów publicznych. Oczywiście są pomysły wydawania pieniędzy, ale budżet na 2016 r. pokazuje, że minister finansów chce go trzymać w ryzach - powiedział PAP.
MFW: Polska gospodarka ma silne fundamenty
Istnieją jednak - jego zdaniem - przesłanki do obaw, wpływające na pogarszanie oceny ratingowej. Jego zdaniem "działania partii rządzącej są zdecydowanym luzowaniem polityki fiskalnej". Jak powiedział, taka polityka "w pewnym sensie podrywa fundamenty rozwoju gospodarczego".
Zastrzegł jednak, że choć ewentualne skutki takiego działania mogą wpłynąć na gospodarkę w przyszłości, obecnie ten wpływ nie jest jeszcze widoczny.
Po decyzji S&P swoją ocenę wydała w piątek agencja Fitch. Utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie A- oraz A (odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej) z perspektywą stabilną, natomiast agencja Moody’s, mimo wskazania 15 stycznia jako możliwej daty ogłoszenia oceny ratingowej Polski, nie przedstawiła swojego komunikatu.
Wejście do strefy euro może zagrozić gospodarce
S&P poinformował, że perspektywa negatywna oznacza, iż w ocenie agencji istnieje "prawdopodobieństwo co najmniej jak jeden do trzech", że w ciągu 24 miesięcy rating zostanie ponownie obniżony, "jeśli podważona zostanie wiarygodność polityki pieniężnej lub jeśli finanse publiczne pogorszą się bardziej od naszych obecnych oczekiwań". Agencja obniżyła krótko- i długoterminowy rating w walucie krajowej do "A-/A-2" z "A/A-1".
Obniżenie ratingu spowodowało gwałtowne osłabienie złotego. Po godzinie 18 w piątek euro wyceniano na 4,48 zł, podczas gdy pół godziny wcześniej kurs EUR/PLN wynosił 4,42. Za dolara po godz. 18 płacono 4,08 zł, a za franka 4,09 zł.