Pies zakopany razem z łańcuchem. Spacerowicz usłyszał pisk
Zakopanego żywcem psa odkrył przypadkowy przechodzień, który spacerował z wnukami po lesie. Policjanci dzięki mieszkańcom okolicy zatrzymali sprawcę bestialskiego znęcania nad zwierzęciem.
O nietypowym znalezisku poinformował ich mieszkaniec Huty Komorowskiej (pow. kolbuszowski, woj. podkarpackie). Z jego relacji wynikało, że podczas spaceru z wnukami, niedaleko przystanku kolejowego usłyszał odgłosy przypominające płacz dziecka.
W oborze były już tylko szkielety. Zagłodzone bydło?
Szybko zorientował się, że odgłosy dochodzą spod ziemi niedaleko leśnej ścieżki. Razem z synem, po którego poszedł, rozkopali miejsce i tuż pod powierzchnią ziemi zobaczyli żywego psa.
Stróże prawa potraktowali sprawę bardzo serio. Wśród przybyłych na miejsce był m.in. technik kryminalistyki. Wezwano też lekarza weterynarii.
"Policjanci wykonali oględziny miejsca zdarzenia i dokumentację fotograficzną. Jak ustalili, pies został zakopany wraz z łańcuchem w dole głębokości około 50 cm. Wystraszone zwierzę trafiło do przytuliska w Majdanie Królewskim, gdzie przejdzie szczegółowe badania" - opisuje komenda powiatowa w Kolbuszowej.
Śledczy od razu zaczęli pracować nad ustaleniem okoliczności i sprawcy zdarzenia. Zwrócili się też z apelem do okolicznych mieszkańców o pomoc w ustaleniu właściciela zwierzęcia.
Sygnałów było wiele i dzięki nim udało się ustalić sprawcę - zatrzymany i osadzony w areszcie został 55-letni mieszkaniec gminy Majdan Królewski.
Mężczyzna był pijany, miał ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie. Podczas wstępnej rozmowy z funkcjonariuszami przyznał, że pies należał do niego. A zakopał czworonoga, bo został potrącony przez samochód i właściciel sądził, że nie żyje.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl