Dla Treli to sprawa honoru. Za 6 dni wyrok w głośnym procesie
11 września Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej ogłosi wyrok w sprawie z powództwa b. prezesa stadniny koni w Janowie Podlaskim Marka Treli, który uważa, że został niesłusznie zwolniony ze stadniny, bez zachowania okresu wypowiedzenia.
We wtorek sąd zamknął przewód sądowy w tej sprawie. Obie strony sporu podtrzymały przed sądem swoje stanowiska. Ogłoszenie wyroku zostało odroczone do poniedziałku.
Trela wróci do pracy w stadninie? Trwa proces
Trela został odwołany z funkcji prezesa 19 lutego 2016 roku przez prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych, która nadzoruje stadninę. Zeznawał przed sądem, że pracę w stadninie w Janowie Podlaskim rozpoczął w 1978 r. Pełnił różne funkcje. Na prezesa został powołany w 2000 r. Powołanie to nie było ograniczone kadencją.
Równocześnie podpisano z nim umowę o pracę na czas pełnienia funkcji prezesa (nie określony żadnym terminem). W ocenie Treli, należy więc traktować umowę z nim zawartą jako umowę o pracę na czas nieokreślony, a wtedy obowiązywałby trzymiesięczny okres wypowiedzenia i wynagrodzenie za ten czas. Wnosi o wypłacenie mu z tego tytułu 36 tys. zł.
Podczas rozprawy we wtorek Trela podtrzymał swoje stanowisko. Zeznał m.in., że pełnił w stadninie również funkcję dyrektora generalnego, a także mieszkał na terenie stadniny, ponieważ - jak tłumaczył - specyfika hodowli koni wymaga całodobowej obecności osób za tę hodowlę odpowiedzialnych.
Jacek Ciepluch, jego pełnomocnik powiedział, że problem w tej sprawie sprowadza się do rozumienia zawartej z Trelą umowy o pracę. Jego zdaniem, skoro jego powołanie na prezesa w wymiarze korporacyjnym było na czas nieoznaczony, to także umowa o pracę została zawarta na czas nieokreślony. Przypomniał, że umowa o pracę jest najbardziej chronioną umową w obrocie prawnym.
Premier domaga się wyjaśnień. Chodzi o aukcję w Janowie Podlaskim
Z kolei Grzegorz Fertak, pełnomocnik Stadniny Koni w Janowie Podlaskim wniósł o oddalenie pozwu w całości. Podtrzymał swoje stanowisko, że umowa o pracę została zawarta z Trelą w 2000 r. na czas pełnienia funkcji prezesa stadniny i taka umowa wygasa w momencie, gdy osoba zostaje odwołana ze stanowiska. Nie przysługuje tu żaden okres wypowiedzenia.
Przypomniał, że w umowie było zawarte jednoznaczne sformułowanie, iż jest zawarta na czas pełnienia określonej funkcji. Jego zdaniem, można rozumieć rozgoryczenie Treli, że po wielu latach kierowania stadniną został odwołany, ale tego rodzaju umowa z prezesem zarządu nie jest jakąś szczególną dolegliwością, nie ma charteru dyskryminującego i była powszechnie stosowana w spółkach Skarbu Państwa. - Z punktu widzenia prawnego nic spółce zarzucić nie można - powiedział Fertak.
Trela po rozprawie powiedział dziennikarzom, że ta sprawa ma dla niego wymiar honorowy. - Tutaj kwestia finansowa jest drugorzędna, nawet trzeciorzędna. Chodziło o to, kiedy te sprawę otwieraliśmy, żeby się dowiedzieć, jakie były rzeczywiste powody (odwołania). Nie można przecież tak przyjść i powiedzieć, po 30 latach pracy, jest pan już niepotrzebny, proszę odejść - powiedział.
Podkreślił, że będzie akceptował wyrok sądu. - Satysfakcję dało mi życie, ponieważ cały rozwój kolejnych sytuacji stadnin i aukcji (Pride of Poland), to pokazało, że gdzieś został popełniony błąd, ktoś się niedokładnie zastanowił, może miał niewłaściwych doradców - powiedział Trela na zakończenie.