Rzuć fasolę, zasiej groch lub soję w 2017 roku
W tym roku trudno jest wskazać uprawę, na której można zarobić. Powodem są albo małe plony (rzepak), albo niskie ceny skupu (zboża). Na Zamojszczyźnie, która jest potentatem w uprawie fasoli na suche nasiona wielu rolników liczyło, że w tym roku można będzie na niej zarobić. Na razie nic z tego, bo powiedzieć, że obecne ceny skupu oferowane przez pośredników rozczarowują, to tak, jakby nic nie powiedzieć.
Za 1 kg najczęściej uprawianej odmiany fasoli Piękny Jaś proponują średnio 2,50 zł, gdy dostaje się od ręki gotówkę lub 2,80 zł, gdy poczeka się 2 tygodnie i przelew przyjdzie na konto. Jak to się ma do 7 zł sprzed lat?
Dzień Roślin Strączkowych w Leśnej Podlaskiej
W takiej sytuacji namawiam wielu rolników na Zamojszczyźnie, aby zaprzestali uprawy fasoli na rzecz innych roślin strączkowych – grochu czy też soi. Dla większości z nich jednak na drodze stoi strach przed uprawą nowej rośliny, której nie znają, a ja nie znają, to się boją. A fasola jest uprawiana od kilkudziesięciu lat, więc wiadomo, co i jak. Kto jednak nie idzie do przewodu, ten się cofa.
Wielu rolników źle liczy opłacalność uprawy i patrzy tylko na przychód i wychodzi im, że takiej soi nie ma co siać. W zeszłym roku wszystkie plony wszystkich roślin były na Zamojszczyźnie niskie z racji suszy. Dlatego fasoli wyniosły tonę z hektara, a soi dwie tony. Za fasolę rolnik otrzymał 2800 zł, a za soję 2400 zł.
Patrząc na te liczby jak nic wychodzi, że fasola jest lepsza i na tym kalkulacja większości rolników się kończy, a przecież trzeba wziąć pod uwagę poniesione koszty i włożoną pracę własną. Koszty nawożenia w przypadku obu gatunków roślin są podobne, ale ochrony chemicznej już nie. W uprawie fasoli konieczne jest stosowanie fungicydów i insektycydów, a w soi jeszcze nie ma takiej potrzeby. Choć nie ma co się oszukiwać, że wkrótce będzie, bo przyroda nie znosi próżni.
Uczciwie trzeba też powiedzieć, że po stronie kosztów trzeba w soi zapisać szczepionkę bakteryjną, gdy wchodzi się z nią na nowe pole. W fasoli takiej potrzeby nie ma, bo była już na wszystkich polach. Jednak po kilku latach, gdy soja powróci na to samo pole, to ten wydatek odpada, bo bakterie, z którymi soja żyje w symbiozie już są w glebie. Po stronie kosztów fasoli należy także uwzględnić mechaniczną pielęgnację międzyrzędzi.
Soja: siać czy nie siać?
Zbiór soi jest jednoetapowy kombajnem, a fasolę należy najpierw ściąć na pokosy, później podsuszyć i wymłócić kombajnem. Część rolników obawiając się złej pogody składa fasolę w celu dosuszenia na specjalne kozły, co generuje dodatkowe koszty i nakłady robocizny. Później konieczne jest wywracanie kupek fasoli i wrzucanie do kombajnu, często trzeba młocić dwukrotnie.
Największe różnice w uprawie dotyczą nakładów pracy własnej, tej w soi praktycznie nie ma. Tymczasem w fasoli jest i to bardzo dużo, począwszy od ręcznego zwalczania chwastów w rzędach (często kilkakrotnego), a na pracochłonnym przebieraniu skończywszy. Jednak większość rolników tego nie liczy.
Jeśli ktoś się boi soi, to może spróbować uprawy grochu, który dużo wcześniej dojrzewa.
Jak podaje GUS w 2015 r. fasolę uprawiano w Polsce na 26 tys. ha, co oznaczało wzrost w stosunku do 2014 r. o 48 proc.
Groch jadalny zajmował 38 tys. ha, a wzrost wyniósł 132 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.