Gospodarstwa jako instalacje rolno-przemysłowe. Hodowcy dostaną po kieszeni?
Resort rolnictwa odniósł się do sprawy unijnego projektu uznania hodowli o wielkości 150 dużych jednostek przeliczeniowych (DJP) za instalację rolno-przemysłową, która będzie musiała spełnić dodatkowe, kosztowne wymagania.
Posłowie Konfederacji w ramach interpelacji dociekali m.in. na jakim etapie legislacyjnym jest projekt Komisji Europejskiej o uznaniu hodowli bydła, trzody i drobiu powyżej 150 DJP za instalacje rolno-przemysłowe. "Projekt został przekazany do Parlamentu Europejskiego i Rady. Obecnie prowadzone są negocjacje dotyczące ostatecznego brzmienia dokumentu" – poinformował w odpowiedzi minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
Wsparcie dla producentów świń. Hodowcy złożyli 228 wniosków
Jak jednocześnie zastrzegł, propozycja Komisji w wielu miejscach wymaga doprecyzowania, wprowadzenia pewnych modyfikacji, a niekiedy także gruntownej przebudowy treści, w tym dodania lub usunięcia zapisów.
"W odniesieniu do rolnictwa – propozycji objęcia dyrektywą szerszego niż dotychczas zakresu instalacji w sektorze produkcji zwierzęcej - rząd zwraca uwagę na negatywne skutki gospodarcze i podkreśla konieczność zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego. Jednocześnie dyskusji wymaga zaproponowany przez Komisję sposób określania wielkości gospodarstw w oparciu o jednostki zwierzęce. Określone przez Komisję współczynniki przeliczeniowe mogą prowadzić do zawyżania wielkości produkcji zwierzęcej wyrażonej w DJP, np. prosięta i tuczniki, pomimo istotnych różnic wielkościowych, liczone są tym samym współczynnikiem. Za niedopuszczalne uznać należy stosowanie jednego przelicznika dla wszystkich gatunków drobiu (z wyjątkiem kur niosek), co prowadzić będzie do jednakowego statusu, na gruncie tych przepisów, stad przepiórek, indyków i strusi posiadających taką samą liczbę zwierząt" – wskazuje szef resortu rolnictwa.
Co istotne, ministerstwo zleciło w powyższej sprawie przeprowadzenie analiz Instytutowi Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej oraz Instytutowi Zootechniki. Dotychczasowe szacunki (choć nieprecyzyjne ze względu na układ dostępnych danych) wskazują, że zmiana dyrektywy IED oznacza nałożenie dodatkowych wymogów środowiskowych na:
- - ok. 0,6-0,7 proc. gospodarstw utrzymujących drób kurzy; w tych gospodarstwach utrzymywane jest ok. 25-30 proc. pogłowia.
- ok. 1-3 proc. gospodarstw utrzymujących pozostały drób (indyki, gęsi, kaczki); w tych gospodarstwach skoncentrowane jest 52-58 proc. pogłowia poszczególnych gatunków.
- ok. 3,4 proc. gospodarstw prowadzących chów świń w Polsce; w tych gospodarstwach utrzymywane jest 49-66 proc. pogłowia. W przypadku gospodarstw utrzymujących lochy zmiana dyrektywy dotyczyć będzie ok. 0,35 proc. gospodarstw hodowlanych i ok. 30 proc. pogłowia loch.
- 2,8 proc. gospodarstw posiadających bydło; w tych gospodarstwach utrzymywane jest 10-23 proc. krajowego pogłowia bydła.
"Z powyższych danych wynika, że zmiana dyrektywy IED wpłynie na sytuację niewielkiej grupy gospodarstw. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w gospodarstwach tych znajduje się znaczna część pogłowia zwierząt, zwłaszcza dotyczy to świń" – przyznaje Kowalczyk.
Wyjaśnia też, iż docelowo gospodarstwa objęte dyrektywą będą zobowiązane do stosowania tzw. najlepszych dostępnych technik (ang. BAT). A wymogi określające standardy BAT będą określone w toku uzgodnień technicznych po przyjęciu zmian dyrektywy IED. "Skala trudności i obciążeń wynikających z konieczności stosowania BAT będzie zależała od tego, jakie standardy zostaną przyjęte i na ile polskie gospodarstwa zobowiązane będą do wprowadzenia ulepszeń dotychczasowych technologii. Rząd widzi zagrożenia, jakie stwarza nowelizacja dyrektywy IED dla sektora rolnego i dlatego jest przeciwny zmianom tej dyrektywy w odniesieniu do produkcji zwierzęcej" – podkreśla minister Kowalczyk.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś